17.12.10

Komiks roku wreszcie ruszył

Był dwudniowy poślizg, techniczne kłopoty, ale już działa

www.komiksroku.pl

Można oddawać głosy.

14.12.10

Od jutra wybierajcie komiks roku


16 grudnia startuje  kulturalne głosowanie ponad podziałami. Z inicjatywy krytyka muzycznego Grzegorza Czyża powstał projekt stworzenia 4 rankingów: najlepszego komiksu, gry, płyty i filmu roku 2010. Zostały stworzone 4 osobne strony: www.komiksroku.pl, www.albumroku.pl, www.filmroku.pl oraz www.graroku.pl. Idea jest następująca: w każdej z dziedzin pięciu dziennikarzy z różnych mediów zabiera się do preselekcji, a ostatecznego wyboru "the best of" dokonują Internauci. W jury komiksowym występują: Marek Turek, Maciej Reputakowski, Kuba Oleksak, Jakub Demiańczuk i obywatel klepiący te słowa na klawiaturze. Redaktorem prowadzącym www.komiksroku.pl i jego fanpage na Facebooku jest Łukasz Babiel

Inicjatywa Grzegorza jest  o tyle cenna, że w większości kulturalnych podsumowań roku w przeróżnych mediach, nagrodach kulturalnych itp. komiks grzecznie się pomija. Tym razem nasze obrazkowe medium nie kisi się na własnym podwórku, tylko występuje w szerszym kontekście. Co ważne, każdy dziennikarz komiksowy typuje własną niepowtarzalną dziesiątkę i obejmuje ona nie tylko komiksy wydane w Polsce. Choćby z tego powodu, że nasz rynek nie jest duży, a fani komiksów czytają zarówno serie w sieci, jak i zamawiają albumy przez Amazon. Postanowiliśmy więc (choć mieliśmy wątpliwości) zaproponować bardziej internajconalne spojrzenie na komiks.

Poza tym głosujcie, bo można wygrać nagrody - w przypadku komiksu będą to rzecz jasna albumy.

Edit:

Jeszcze raz zapraszamy 16 grudnia na głosowanie. Z powodów technicznych na razie jest mała obsuwa


i Facebooka 


Będziemy też wdzięczni za wrzucenie info o akcji na kulturalnych serwisach,  blogach komiksowych, forach itd.

ps. Na gry, filmy i płyty też głosujcie

13.12.10

Ladida mówi pas

Jak już poinformowały niektóre serwisy, Hans Lijklema dał sobie spokój z komiksami. Zupełnie się temu nie dziwę. W kraju, w którym fani komiksu twierdzą, że Rutu Modan "brzydko rysuje" (to był chyba dowcip roku 2010) propozycje Ladidy wydawały się zbyt ambitne. Jak nie z tej bajki. Hans sprzedał resztę nakładu "Spacedoga" do Edition Moderne, "Pragnienie" poszło do Kultury Gniewu, a "Józek" i "Niewinny pasażer" - na Allegro. Mogę pocieszać się tylko tym, że jako recenzent komiksowy mam czyste sumienie: W "Przekroju" pisaliśmy o 3 z 4 komiksów, które wydała Ladida. Zresztą inni  recenzenci też chętnie pisali o komiksach Hansa. Problem w tym, że się nie sprzedawały. Właściwie to nie były komiksy dla tzw. stereotypowego fana komiksu (jakkolwiek głupio to brzmi), bo dla takiego fana "Niewinny pasażer" czy "Spacedog" to bawienie się w sztukę i leczenie sobie tym samym kompleksów. A przecież taki fan komiksu od sztuki współczesnej ucieka najdalej jak się da. W ogóle polski komiks strasznie nie lubi sztuki, sztuka nie jest mu do niczego potrzebna. Dialog z obiegiem galeryjnym jest u nas praktycznie zerowy. A potem mamy panów kuratorów, którzy dochodzą do wniosku, że "Czas na komiks" i wyważają otwarte drzwi. Ale to nie jest tylko ich wina, bo tacy kuratorzy nie mają z kim współpracować.Gdyby Hans wydrukował swoje komiksy w nakładzie 100 czy 200 sygnowanych egzemplarzy, wrzucił je w dystrybucję związaną z obiegiem sztuki jako książki artystyczne i przedmioty kolekcjonerskie być może miałby dziś problem z głowy.  Niestety, polski rynek komiksowy potrzebuje jeszcze kilku lat, by sprzedawały się u nas takie tytuły jak w Niemczech czy we Włoszech. Jeszcze nie ten poziom otwartości na różnorodną estetykę wizualną. Za 10 lat komiksy z Ladidy będą chodziły w wysokich cenach. I jeszcze jeden szczegół: były to chyba jedne z najlepiej zaprojektowanych albumów na polskim rynku. W końcu Hans jest zawodowym designerem.
Szkoda Ladidy.

9.12.10

Komiksowe ogłoszenia parafialne again

Dziś w Poznaniu kolejne spotkanie komiksowe. Łukasz Chmiel , "Ery amerykańskiego komiksu superbohaterskiego". 9.12, godz. 18.00, budynek WSJO, ul. Piekary 5.

A już wkrótce w Krakowie taka imprezka.


Kupujcie oryginały, bo zwrot z tej inwestycji może was uratować na starość (gdy już dostaniecie te 300 zł emerytury z ZUS). 

24.11.10

Jutro w Poznaniu


Pierwsza odsłona nowych spotkań komiksowych w stolicy Wielkopolski. Temat: "Komiks Zachodni, a komiks Japoński". Czyli poszukiwanie podobieństw i różnic między mangą, a resztą komiksowego światka. Prowadzą i reprezentują Filip Bąk (Radio Afera) oraz Paweł Olejniczak (sklep KiK).  

25.11, Wyższa Szkoła Języków Obcych, ul. Piekary 5, godz. 18.00

15.11.10

Ignorancję wskazać palcem


Wszyscy, którzy siedzą w komiksowym światku te kilka lat, doskonale pamiętają, do czego dawniej służył temat „O komiksach w mediach” na Forum Gildii Komiksu. Służył głównie do tego, by dawać po łbie recenzentom z mediów mainstreamowych, którzy wypisywali bzdury o historiach obrazkowych, nie mając o nich bladego pojęcia. Minęło kilka lat i śmiem twierdzić, że dziennikarze mainstreamowi na ogół nie mają problemów z komiksem. Sytuacja się odwróciła – to nagle branżowy serwis zaczyna publikować totalnie idiotyczne, ignoranckie teksty o komiksie. Oczywiście dziś wszystko jest subiektywne i każdy może mieć swoje zdanie, choćby było głupie do potęgi. Ale sytuacja, kiedy czyjeś bzdury legitymizuje publikacją na swoich łamach Aleja Komiksu jest rozbrajająco zabawna i piekielnie smutna zarazem. Dlatego warto pewne zjawiska piętnować i nazywać po imieniu. Tym bardziej, kiedy ktoś zaczyna Cię prowokować.

Zatem ujmując sprawę wprost. Od lat nie czytałem głupszych recenzji komiksowych niż  2 teksty Tadeusza Fułka na Alei Komiksu. Od lat nie widziałem tak wspaniałego pokazu ignorancji, dyletanctwa i braku znajomości tematu. Nie wspominając już o braku elementarnej wiedzy z zakresu kultury wizualnej i tradycji komiksowej.

Ale najpierw prywatne porachunki.

Recenzja „Niedoskonałości” Tadeusza Fułka

Na swoje nieszczęście zanim zabrałem się za komiks przeczytałem recenzję w „Przekroju”, w której autor pisał, że po dzieło Tominego nie będą się bali sięgnąć ludzie brzydzący się komiksem, ponieważ jest to sztuka wyższej półki. Dla mnie nie jest żadnym komplementem, że hipsterska młodzież z Warszawy może sobie poczytać komiks w tłumnym lokalu sympatyzującym ze środowiskami lewicowymi i weganami, a nie musi się chować w zaciszu własnej toalety i oddawać się lekturze w ramach „guilty pleasures”.

Przykro mi, że autor nie poczuł ironii w mojej recenzji i chciałbym go poinformować, że nie mieszkam w Warszawie, ani nawet pod Warszawą. A jeśli ktoś ma kompleks prowincji to już jego problem. Tyle prywaty, a teraz konkrety merytoryczne. Cytuję dalej tę samą recenzję.

Nie rozumiem i nie chcę rozumieć, dlaczego komiksy w formie ascetycznej i rezygnujące z elementów, które konstytuują komiks, miały by być bardziej nowoczesne, świadome, bardziej artystyczne i ambitniejsze.

Rozumowanie to trudne zadanie. A jakiego konstrukcyjnego elementu u Tomine brakuje? Kadrów? Ramek? Dymków? I dalej…

Uważam, że po paru latach dzieło Adriana Tomine popadnie w zapomnienie i będzie głównie historycznym zapisem rozterek młodych amerykanów azjatyckiego pochodzenia na początku XXI wieku. W tym zakresie jest to bardzo dobry komiks, z którego niejeden Ben Tanaka może się czegoś o sobie nauczyć. Jednoznacznie nie da się „Niedoskonałości” opisać ani podsumować. I bardzo dobrze – w końcu to komiks artystyczny.

Jasne, że się nie da, jak nie wiadomo, z czym ma się do czynienia. Na pewno zostanie zapomniane i na pewno jest to komiks artystyczny. Aż tak artystyczny, że szok. Strasznie artystyczna i trudna do opisania forma.

A teraz ostatnia recenzja „Krzyku ludu” Tadeusza Fułka również z Alei Komiksu

Dość banalna i dziecinna kreska rysownika w stylu bajki „Było sobie życie” albo też przygód Lucky Luke'a nie upraszcza bynajmniej czytania. Nie pasuje do gniewnych i brutalnych czasów sportretowanych w „Krzyku Ludu”, nie przekonuje zupełnie okrutnymi (w zamierzeniu autora) scenami, a ludzie o kartoflowych nosach niezbyt wiarygodnie wypadają wygłaszając wzniosłe hasła. Bardzo często nie wiadomo w ogóle, z kim mamy do czynienia, ponieważ wszyscy bohaterowie wyglądają podobnie. Kiedy na scenę wchodzą ważne historyczne postacie przewodzące Komunie, zupełnie już nie wiadomo kto jest kto. Nie znajduję żadnego uzasadnienia dla takiej stylizacji, którą nazwałbym po prostu ambiwalencją rysunkową. Zupełnym jednak absurdem są w takim wypadku duże plansze przedstawiające płonącą stolicę Francji lub jej panoramy – zwyczajnie nie ma na co patrzeć i mija się te strony jako przerywnik.

Proponuję: Nie oglądać już „bajek”, wrócić na lekcje plastyki, wybrać się czasem do galerii, poduczyć się trochę z historii (albo nie chwalić się brakami z tejże dziedziny), a najlepiej nie pisać o komiksach.

Chciałbym napisać, że „zanim się zorientujemy, skończymy komiks”, ale tak niestety nie jest – 300 stron, czasami gęsto wypełnione tekstem, to zadanie na 2/3 wieczory. Nie ułatwiają go częste przypisy, które rozbijają narrację odsyłając nas na ostatnie strony książki – w połowie lektury darowałem sobie zerkanie tam, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie sposób spamiętać wszystkich detali i niuansów historycznych.

No i warto poćwiczyć pamięć, najlepiej czytając przypisy. Przypisy występują także w książkach. Czytając książki człowiek oswaja się z przypisami.

Szkoda słów. Na miejscu Tadeusza Fułka schowałbym się do głębokiej nory z toną komiksów. I wrócił do pisania o nich za 10 lat.

Szkoda też, że Aleja Komiksu kompromituje się publikując te bzdury i wyrządza krzywdę wszystkim swoim czytelnikom. I pewnie też tym mainstreamowym dziennikarzom czy  fanom komiksu, którzy dopiero zaczynają interesować się obrazkowym medium i wchodzą na Aleję w poszukiwaniu informacji czy opinii. Jaki temat założymy dziś na forum Gildii Komiksu?

8.11.10

Zemsta

Kilka lat temu jedna z polskich agencji interaktywnych ogłosiła śmierć prasy i stworzyła dość niewybredną kampanię na ten temat z wymownym nagrobkiem, na którym widniał napis. "Ś.P. Prasa Drukowana 1452-2012". Zrobił się szum, właściwie sporo szumu. W związku z tym, że jestem fanem ładnego papieru, dużych formatów i dobrych zdjęć w druku, wrzucam podobną reklamę- zemstę, promującą periodyk "City magazine". Jej autorzy, belgradzki oddział McCann Erickson, wykazali się większym polotem niż ekipa z Polandu. I hasło też lepsze.

                                                          

1.11.10

Czarno-biała prasa kolorowa

Miałem od wuja różnej roboty, bo przeprosiłem się z copywriterskimi zajęciami, od których zrobiłem sobie prawie 1-5 roczną przerwę, co podziałało bardzo odświeżająco na głowę. Z drugiej strony marazm na rynku komiksowym spowodował, że właściwie nie chciało mi się o niczym pisać. Dyskusje o zeszytkówkach, co jest mainstreamem, a co nie oraz syndrom empikowy zostały już przewałkowane. Relacje z MFKi i fotorelacje w każdym serwisie. Z drugiej strony chyba musi być naprawdę źle, skoro serwisy komiksowe coraz częściej publikują wywiady z wydawcami, a nie artystami. Takie czasy. Ale choć zaniedbałem bloga, pisania o komiksie nie zaniedbałem. W zmienionym layoucie "Przekroju" kolumna komiksowa naturalnie pozostała, a wzorem fejsbookowego lansu (przy okazji skasowałem swoje konto), który ostatnio polega na nagłaśnianiu każdego beknięcia, pragnę się polansować swoimi ostatnimi publikacjami z tzw. kolorowych magazynów, które - jak na złość - mają czarno-białe okładki. We wrześniowym "Exklusivie" poszedł tekst pt. "Twoja stara czyta Thorgala" o związkach komiksu ze sztuką galeryjną i komiksiarzach działających na styku tejże sztuki galeryjnej i komiksowego światka. Udział wzięli: Jakub Woynarowski, Tymek Jezierski, Maciej Sieńczyk, dodatkowo sytuację skomentowali: Michał Śledziński + Mikołaj Tkacz. A warto o tym pisać, bo wystawy takie jak "Czas na komiks", która wyważa otwarte drzwi pokazują, że obieg galeryjny ma blade pojęcie o o komiksie. Szczególnie polecam teksty organizatorów wystawy. W drugą stronę poziom uprzedzenia jest mniej więcej analogiczny.


Natomiast w październikowym "Take me" wywiad z Maksem Anderssonem. Max był w Poznaniu w czerwcu i w ramach festiwalu Animator prezentował swoje filmy animowane, grzechem byłoby nie zrobić z nim rozmowy. Pracę ułatwił mi fakt, że żaden (dosłownie) polski serwis komiksowy nie poinformował fanów o wizycie Anderssona  (pewnie nikt nie dosłał notki prasowej), więc nie musiałem ustawiać się w kolejce po wywiad z innymi dziennikarzami. Super. Spora część rozmowy dotyczy "Bosnian flat dog", który podobno jeszcze w tym roku zobaczymy na półkach.

                      
                              
Właściwie powinienem podwójnie podziękować polskim serwisom komiksowym za syndrom "nie dosyłasz info prasowego, nie masz newsa". Dzięki temu nie dość, że Andersson miał czas na długi wywiad, to jeszcze Norbert Jankowski, kolega-fotograf, z którym tego dnia pracowaliśmy w duecie miał czas, by zrobić konkretną sesję foto z pirotechnicznym zacięciem. Bomba pojechała z Anderssonem do Berlina jako tradycyjna, powstańczo-rewolucyjna pamiątka z Polski.

                            foto: Norbert Jankowski

13.8.10

Całe pół półki książek

                                          
                                           Zakazany owoc dziecka z kiosku


Rozmowa zasłyszana w tzw. salonie prasowym.

Babcia: Jaką chcesz zabawkę, samochód może być?

Wnuczek: Chcę książkę o dinozaurach.

Babcia: Nie, książki ci nie kupię. Masz całe pół półki książek w domu, po co ci następna?


Jakieś pytania w sprawie spadającego w Polsce czytelnictwa?

7.8.10

Dziennik podróżny Thompsona




Pozawalam sobie podlinkować do swojej  recenzji "Dziennika podróżnego" Craiga Thompsona, opublikowanej w dzisiejszym wydaniu dwutygodnik.com. To jeden z najciekawszych graficznie (treść też jak najbardziej ok) komiksów sezonu wiosna-lato 2010. W tym samym sezonie w kategorii komiks polski zdecydowanie wygrywa tomik "7 tygodni" Januarego Misiaka. Też pozwolę sobie podlinkować. Tym razem do "Przekroju". Obydwa albumy są życiowe, subtelne i niepozorne. I bardzo dobre. Wakacyjny kanon do przedziału PKP. A jak już jesteśmy przy PKP to przypomniało mi się, że jadąc wiosną tego roku naszą uroczą koleją i czytając "Kota Rabina", jeden poważny człowiek (przedziałowy współpasażer-biznesmen) nie mógł się nadziwić, że w Polsce wydaje się takie ciekawe albumy. Przeczytał na szybko prawie cały pierwszy  tom i bardzo mu się spodobał. Postanowił, że poszuka w księgarni. Wniosek nasuwa się sam: czytając komiksy w PKP przyczyniasz się do popularyzacji szlachetnego medium obrazkowego w narodzie. Czy wykonałaś/wykonałeś już w tym roku swój komiksowy obowiązek?

5.8.10

Trochę Śląska w Wielkopolsce


W poznańskim Arsenale (Stary Rynek) szykuje się sympatyczna wystawa. Hiszpański artysta Nefario Monzon specjalnie na zamówienie Arsenału przygotował serię 21 grafik. Zawiesił je już na swojej stronie. A co najlepsze, ich tematem jest Śląsk. Monzon wie, że aby poczuć polskie klimaty i dobrze się komunikować, trzeba się nauczyć trochę przeklinać. Jak widać powyżej, nauczył się. W sofciarskiej wersji, ale się nauczył. Jak widać również, plastycznie prace prezentują się ciekawie. Dynamika, kolory, wszystko gra. Boli tylko to, że w treści trochę zgrzyta, bo ten Śląsk to taki Śląsk już doskonale znany i schematyczny: mrok, kopalnie, kominy, smutek, depresja miejska dżungla, człowiek zagubiony w cywilizacji, itd. Mam wrażenie, że na śląskiej ulicy jako murale te prace wyglądałyby lepiej i naturalniej niż w galerii. Ale może się mylę, bo wernisaż dopiero 16 sierpnia i wyjdę na marudę. Może na wernisażu dowiem się, też jakie związki ze Śląskiem ma Monzon, jak długo (i czy w ogóle) tam przebywał. Albo czy ma kumpli w familokach. Na stronie Arsenału  nie znajdziemy o tym ani słówka (chyba, że już naprawdę straciłem wzrok), więc tym bardziej trzeba iść do galerii.

Śląskociąg, galeria Arsenał, Poznań - Stary Rynek, od.16.08 (wernisaż, godz.19.00) - do 3.09

3.8.10

Dziś komiksowy "Przekrój"


Nie tylko dzięki komiksowej okładce Tomasza Karelusa. W środku kolumna komiksowa z recenzjami: antologii Grunwaldzkiej (wiadomo, z jaką oceną) oraz "Incognegro".

28.7.10

Wygrać swoje życie!




Spotkania z idolami z nastoletnich czasów zawsze są bezcenne. Na fotach członkowie zespołu Cymeon X. Od góry: Słonik, Adziol, Norbert, Piotras, Stiepan. Brakuje tylko Przystojnego, który mieszka w USA i  niestety nie mogłem go sfotografować. Zdjęcia zrobiłem przy okazji mojego reportażu o legendarnym poznańskim bandzie spod znaku straight-edge. Ukaże się w sierpniowym "Take me". Miałem na nie kilkanaście minut. Na rozmowy z chłopakami na szczęście czasu nie brakowało. W liceum też byłem straight-edge, nosiłem stosowne koszulki i naszywki, łańcuch i bojówki. Wszystko DIY jak się patrzy. Wspaniały, ręcznie wykonany nadruk smoka - logo Sick of It All zrobił mi Dziara z Jarocina, na granatowej zwykłej bluzie z kapturem - nikt nie miał drugiej takiej w ogólniaku. Wyglądała jak ze sklepu.  Tylko w sklepie takich nie sprzedawali. Starszy kolega, ksywa Księżyc, nagrywał mi sprowadzane z Berlina płyty niezależnych kapel na magnetofonowe kasety, skrzętnie wypisując długopisem tracklisty na białych karte czkach. Poświęcił na to wiele godzin. Żaden tam Internet, albo You Tube. Potem te same kasety trafiły w  ręce młodszych kumpli, którzy też weszli w hardkorowe klimaty. Ludzki, niecyfrowy obieg informacji i energii. Cymeon X był symbolem tamtych lat.

21.7.10

W najnowszym "Przekroju"...

kolumna z recenzjami komiksowymi: "Siedem tygodni" i "Mój rok".

19.7.10

Nigdy nie kupiłem "Gali"

Aktualizacja.Zgodnie z prośbą fota zmieniona. Dowód zakupu.

Ale jutro kupię. Dla okładki "Endo" i jej rysunkowych portretów do wywiadów z zaprezentowanymi na okładce paniami. Myślę, że niektóre stałe czytelniczki "Gali" mogą jutro doznać szoku estetycznego i zwrócić pismo do kiosku z pytaniem, kto zamienił zdjęcia na jakieś pikselowe gryzmołki. Ale tak powinno być - komiks i ilustracja pod strzechy, w każdym gospodarstwie domowym. Czekam na ruchy innych tytułów z segmentu tzw. prasy kobiecej.

14.7.10

Pekar w Guardianie


Jak już wszyscy zapewne wiedzą, Harvey Pekar nie żyje. Guardian poświęcił mu większy, pożegnalny tekst, przypominając przy okazji o polskich korzeniach artysty. Jego rodzice byli bowiem białostockimi Żydami. Cały tekst tutaj.

11.7.10

Na pocieszenie polskim freelancerom

O ile pocieszające jest, że Hiszpanii jest identycznie jak w Polsce. Tak przynajmniej twierdzi Alex Noriega. Bardzo przyjemna kreska. Sprawdźcie sami.  Specjalizuje się w tzw. złotych myślach. Niektóre kiepskie, ale pod wieloma można podpisać się bez wahania. Szczególnie, gdy robi się w reklamie/grafice/mediach itp.

7.7.10

Nie byłem na Open'erze

A takie ładne koszulki podobno sprzedawali na miejscu. Projekt autorstwa Aleksandry Woldańskiej.

2.7.10

Max Andersson w Poznaniu

16.07 o godzinie 18.00 w poznańskim kinie Muza, w ramach festiwalu Animator będzie można zobaczyć filmy animowane Maxa Anderssona i Nicolasa Mahlera. Seans potrwa 85 minut, a po seansie - spotkanie z Anderssonem.

29.6.10

Prawdziwy hit BFK!

O tym albumie powinni pisać na Plotku, albo w "Fakcie" jako o naocznym przykładzie, jak komiks potrafi psuć plastyczną wrażliwość. Karol Konwerski na Forum Gildii Komiksu uświadomił mi, że autor jest zarazem wydawcą. Podwójne zło. Na bankiecie w ramach BFK było się przynajmniej z czego pośmiać. A kto się nie śmiał, ten milczał chyba tylko z litości. Zabijanie polskiego komiksu trwa w najlepsze. Ci, co kupili mogą się pocieszać, że za 10 lat będzie to biały kruk. A może w końcu pora na wystawę zbierającą największe kiczory komiksu polskiego po 2000 roku? Przy okazji, czy nie ma ktoś wolnego etatu w prasie/wydawnictwie/agencji reklamowej w Gdyni? Miasto jest tak świetne (przynajmniej na pierwszy rzut oka), że chętnie bym się przeprowadził z Poznania.

23.6.10

Ładne plecy konia

Na BFK przyjeżdża Rutu Modan, co jest bardzo dobrą wiadomością. Z kolei niedobrą wiadomością  jest to, że na forach komiksowych Modan została zaklasyfikowana do tych, co "nie potrafią rysować", albo rysują "brzydko". Sprawa tzw. pleców konia wraca jak bumerang. Wychodzi na to, że fani komiksów mają problem z zaakceptowaniem twórców zbyt daleko odbiegających od realizmu lub trudnych do zaszufladkowania, eksperymentujących z medium lub w ogóle wprowadzających do gatunku komiksowego jakieś zmiany. Tak było ze reportażami komiksowymi "WWA", bo niby rysowanie na podstawie zdjęć jest gorszym rysowaniem. Z "Wrzątkunem" było jeszcze gorzej, ponieważ zarówno fani jak i dziennikarze (tak, tak "Przekrój" też, a dokładnie Marcin Sendecki) zastawiali się, czy to w ogóle jeszcze jest komiks, czy już nie. We Francji nikt by się nie zastanawiał. Założę się, że gdyby "Wrzątkuna" wydała Kultura Gniewu albo Timof a nie wydawnictwo nie-komiksowe, wątpliwości byłoby mniej. A jeszcze mniej byłoby, gdyby najpierw wydał go taki Futuropolis czy Edition Moderne, a dopiero potem opublikowano go w Polsce. Może wtedy na serwisach pojawiłoby się więcej recenzji Sieńczyka? Całe środowisko komiksowe pragnie, żeby media i zwykli pochłaniacze kultury otworzyli się na komiks, a sami fani komiksu mają problem, by otworzyć się na inną estetykę rysunkową niż ta, którą dobrze znają. "Bardzo ładna historia, ale te rysunki to mogłaby Pani poprawić, ręce to się tak nie zginają" - zobaczymy, czy w Gdańsku ktoś wystrzeli z tekstem tego rodzaju. Partia pleców konia ma licznych zwolenników. Na drugim biegunie tego problemu znajduje się coraz lepiej widoczna grupa autorów promująca termin "komiks artystyczny", której na razie niekoronowanym liderem jest Jakub Woynarowski. Jakub robi fajne rzeczy i ma dobre intencje, ale tworzenie getta w gettcie jest cholernie złym pomysłem. "Komiks artystyczny" - brzmi idiotycznie, bo czy komiks nie jest sztuką? Czy "komiks artytystyczny" to więcej sztuki w sztuce? Czy też sposób na to, by obronić swoje prace ładnym terminem? Dobre komiksy nie wymagają żadnych szufladek, a "komiksy artystyczne" (do których pewnie ktoś wrzuciłby "Wrzątkuna") bywają również puste jak wydmuszka  - o czym można było się przekonać chociażby oglądając niektóre prace na wystawie komiksu kobiecego (kolejna zbędna szufladka) na poznańskiej Ligaturze.
Czy komiksowa partia pleców konika przyczynia się do krystalizowania osobnej grupy "komiksiarzy artystycznych", którzy nie czują się za dobrze w komiksowym środowisku? Mam wrażenie, że niestety tak.


Plecy konia (a raczej byka) w wykonaniu Pablo Picasso. Ładne czy brzydkie rysunki?

2.6.10

Gry i nowy Igort


Mistrzowskie zdjęcie na okładce. Może za 5-10 lat doczekamy się polskiej edycji. Na razie cieszmy się "Dawno temu w grach" Bartłomieja Kluski. Tymczasem Igort, znany z historii o włoskiej mafii, zajął się inną mafią. Czerwoną. Okładka i plansze z nowego komiksu. Ukraina + Igort + komunizm, czyli medialna skuteczność w 100%.


 

31.5.10

Komiksowy czarny PR: Natalia Kukulska

Tym razem Pani od Puszka-okruszka dołożyła swój czarny kamyczek do ogródka ignorancji.
Posłuchajcie. Szczególnie refrenu.

30.5.10

Zaległości, odcinek 2: Robić w sztuce

Od kiedy jestem 100% freelancerem o komiksie piszę mniej, choć chciałbym więcej. Ale więcej nikt nie zamawia. Tymczasem zamawiają teksty o ciekawych artystach niekomiksowych Tekst o Zbioku, który tak samo jak Hakobo jest cholernie komiksowy poszedł w "Przekroju",  w dziale "Otwórz oczy". Elektroniczną wersję artykułu można przeczytać już w sieci. A dokładnie TUTAJ. Przy okazji zadebiutowałem w "Przekroju" fotograficznie, bo w tekście został opublikowany  też portret, który zrobiłem Zbiokowi (to nie ta sama fotografia co na blogu, w papierze wydrukowali inną). Z kolei w ostatniej "Lampie" poszedł tekst o Honzie Zamojskim, który wydaje artystyczne książki. Honza wydał ostatnio "Jak jsem potkal dabla", bardzo osobistą rzecz o Ocie Pavlu. I też strzeliłem Honzie fotkę, i również wydrukowali (choć Dunin zapomniał podpisać). A co tam, skoro już mamy edycje kolekcjonerskie komiksów to książki też mogą być kolekcjonerskie. O ile za dziesięć lat książka w ogóle będzie przedmiotem codziennego użytku. Nie wiem, jak jest w innych miastach, ale u mnie w Poznaniu, który mieni się miastem studenckim, kandydatem do  Europejskiej Stolicy Kultury... (plus kilka innych PR owych farmazonów) znikają księgarnie. Jakiś czas temu padła Kapitałka i jedna z księgarń na św. Marcinie. Za chwilę przekręci się Jedynka, a niektórych książek z niszowych wydawnictw albo nie sposób w ogóle kupić, albo trzeba się za nimi sporo nabiegać. A ja jestem głupio oldschoolowy i nadal wolę kupić książkę w księgarni niż przez sieć.

Zbiok (Sławek Czajkowski) - artysta wrocławski

 Honza Zamojski - artysta poznański (choć korzenie do połowy czeskie)

20.5.10

Zaległości, odcinek 1: Hakobo

Przeprowadzka to klęska żywiołowa. A ja niestety, jestem miłośnikiem przeprowadzek - statystycznie zaliczam jedną rocznie.  Zawsze są ofiary w towarze. Tym razem ofiary były spore. O 5 nad ranem, zdawałoby się nieśmiertelny regał z Ikei ( który zaliczył już ze mną 4 przeprowadzki) został ranny. Oberwała się półka, komiksy i książki spadły na podłogę. Szok! I właśnie wykopuję się z tego przeprowadzkowego bałaganu, wracając do rzeczy, o których chciałem pisać już wcześniej. W dzisiejszym odcinku...

HGW: Hakobo. Graphic World.

Wystawę monograficzną Hakobo można oglądać jeszcze do 22 maja we wrocławskiej BWA Awangarda. Przy okazji wyszła też książka (również monograficzna) designera, zbierająca jego najlepsze projekty. Hakobo to facet zakorzeniony w scenie deskorolkowej, m.in projektant wzorów na ciuchy dla POGO i właśnie dzięki tej działalności znany jest chyba największej ilości osób. Ale Hakobo to także zdolny plakacista, projektant identyfikacji graficznych. Bardzo fajnych, prostych, mocnych i minimalistycznych. Ale czasami Hakobo potrafi  zagrać prosto, a jednocześnie gęsto - i też wyjdzie mu z tego ciekawy layout czy plakat. Książka od strony edytorskiej wygląda całkiem nieźle, kto lubi minimal w komiksie, temu Hakobo powinien się spodobać. Smutne jest jednak to, że przytłaczająca większość projektów Hakobo została zrealizowana dla państwowych instytucji:  głównie na potrzeby różnych galerii, wystaw czy imprez kulturalnych. Jak się okazuje, dla polskiego świata reklamy są jeszcze zbyt odważne i za mało komercyjne. Poniżej okładka i kilka stron z książki.


Okładka. "Transformers to ukryta moc..."



Identyfikacja graficzna Festiwalu Dialogu Czterech Kultur (świętej pamięci jak wiadomo).

Mury, bloki

layouty prasowe - "Dizaster ultrazine".

2.5.10

Agresywna majówka



Znalezione na stronie www.pracuj.pl. Podpis brzmi: "Michał, przedstawiciel handlowy. Znalazłem pracę na Pracuj.pl." Brakuje adnotacji: wcześniej byłem bokserem, w swojej nowej pracy wykorzystuję umiejętności bezpośredniej perswazji w celu osiągnięcia jak najlepszych wyników. Od dziś będę uważał na przedstawicieli handlowych w zielonych sweterkach.

26.4.10

Kick-Ass na ekranach



A krótki wywiad z reżyserem TUTAJ. 3 razy reżyser przekładał rozmowę telefoniczną, ale w końcu się udało.

20.4.10

Dziś w Przekroju Sfar

A dokładnie wywiad z Joannem Sfarem. Krótki, ale treściwy i do rzeczy (przynajmniej taką mam nadzieję).
Sfar to niesamowity gaduła, wystarczy jedno słowo, by mógł mówić bez końca. Było bardzo sympatycznie. A dla www.dwutygodnik.com spłodziłem większy tekst o Dante's Inferno. Ostatnio dużo piszę. Ale to efekt tego, że zrezygnowałem z etatowej pracy red. naczelnego wydawnictwa zajmującego się custom publishingiem i ostro walczę na rynku freelancerów dziennikarzy ds. kultury. Na razie są to miłe zmagania.

19.4.10

Powrót na "Lampy" łono




Gdyby nie "Lampa" i redagowanie w niej przez 3 lata działu z recenzjami komiksowymi pewnie nie byłoby mnie dziś w "Przekroju". Teraz, po długiej przerwie znów zrobiłem lampowy strzał - wywiad z zespołem Niwea, czyli Wojciechem Bąkowskim i Dawidem Szczęsnym. W końcu nie samym komiksem człowiek żyje.

14.4.10

Gra skojarzeń

Na DVD, niestety nie na ekrany polskich kin, wchodzi właśnie bardzo dobry film "Gdzie mieszkają dzikie stwory" na podstawie książki obrazkowej Sendaka. To trzeba zobaczyć. Ostatnio z Kubą Dąbrowskim spieraliśmy się o tzw. kategorię wiekową dla tego filmu i zdolności percepcyjne dzieciaków, co do chwytania różnic między fikcją, a prawdziwością świata przedstawianego w okresie przedszkolno-szkolnym. Kuba przy okazji pokazał  mi zdjęcia Ryana McGinleya. Tak Kuba, masz rację, Spike Jonze nie mógł nie znać tego fotografa robiąc "Dzikie stwory". A jeśli nie znał, to obaj panowie mieli chyba jakieś telepatyczne porozumienie.Mała analiza porównawcza.

McGinley 1

Dzikie stwory 1


McGinley 2


Dzikie stwory 2

McGinley 3

Stwory 3


Tych podobieństw jest więcej. Natura, zachody słońca, pustynia, radosna bieganina, normalnie elan vital!

3.4.10

Syf, syf, syf

Notka będzie nieświeża, ale takiego "wydarzenia" nie wolno pomijać. Otóż, jak podała Aleja Komiksu (chyba w  marcu) wydawnictwo Forza Cuiavia zamierza opublikować trzy albumy  komiksowe promujące Kujawy. Kujawy, owszem, region bardzo ładny, ale zapowiadane "dzieła" to jakieś koszmary! Aż dziw, że nikt nie pokusił się na Alei o komentarz. Zapowiadane komiksy to "Śpiąca armia", "Strażnik relikwii" oraz "Diabeł wenecki".Można je zobaczyć TUTAJ, wybrane plansze wrzucam także na końcu notki. Naprawdę, nie mam pojęcia, jak takie akcje w tym kraju są możliwe. Pytania same cisną się na usta. Po kolei zatem.

1. Czy Forza Cuiavia (prezes organizacji jest dr. historii sztuki!) nie potrafi odróżnić dobrego rysunku od obrzydliwego kiczora?

2. Czy Forza Cuiavia naprawdę wierzy, że takim estetycznym gniotem jest w stanie wypromować Kujawy?

3. Czy Forza Cuiavia nie potrafi zlecić pracy komiksowej zawodowym rysownikom? (patrz pytanie 1.)

4. Czy kiedyś  w Polsce ludzie przestaną innym ludziom wciskać paskudztwa?

5. Czy w końcu w naszym kraju skończy się moda na okropne, amatorskie komiksy promujące regiony/miasta/powiaty/wsie?

6. Czy nadal nie wiecie, kto "zabija polski komiks"? I dlaczego komiks uznawany jest u nas za rzecz dla estetycznych analfabetów?

Więcej pytań chyba nie mam. Może ktoś chce dopisać swoje do listy?  Przy okazji, Wesołych Świąt! Chrońcie oczy przed złą kreską.