17.12.11

Prasówka i wróżby

W grudniu, jak co roku, kiedy normalni ludzi żyją świętami, prezentami itd, dziennikarze wrzucają piąty bieg. Podsumowania roku, zapowiedzi, numery świąteczne, noworoczne, ponoworoczne. I cisza na blogu.

A zatem...

W tym roku akcję Komiks Roku 2011 nadzoruje Dominika Węcławek. Typuje Bartek Sztybor, Maciek Pałka, Sylwia Kaźmierczak, Katarzyna Nowakowska i ja. I jak w zeszłym roku jest obsuwa. Ale jak ruszy, głosujcie. Ostrzegam, znów na naszych listach znalazły się jakieś dziwne, hipsterskie pozycje nie tłumaczone na nadwiślański. Ale w nominacjach są też ziny.

Adres się nie zmienił: www.komiksyroku.pl

W ostatnim "Przekroju" poszedł materiał o przedwojennych komiksach. Wystartował bowiem projekt
www.komiksowekronikipoznania.pl, archiwizujący komiksy z dawnej prasy ze stolicy Wielkopolski. A Adam Rusek przygotował już świetnie zredagowaną antologię przygód o Bezrobotnym Froncku. Jeśli Kulturze Gniewu uda się wydać to w przyszłym roku, będzie o czym pisać i rozmawiać. 



 Skoro już bawimy się w przepowiednie, to zapamiętajcie nazwisko Dzierżawska. 

Zofia Dzierżawska. Obok Marcina Podolca szykuje kolejny wymiatacz z młodego pokolenia. Możecie sprawdzić czytając jedyny naprawdę ciekawy polski komiks historyczny wydany w tym roku, antologię "Złote Pszczoły" o Żydach przedwojennej Warszawy. Mała próbka poniżej.

  Skoro już jesteśmy przy historii.

W najnowszym numerze "Take me" rozmawiam z Filipem Springerem o jego reportażach "Miedzianka". To miasteczko na Dolnym Śląsku, które dosłownie zapadło się pod ziemię. Poza tym na stronie "Take Me" redakcja zamieściła stary wywiad z Zografem.
Całość TUTAJ  



I skoro już mówimy o podsumowaniach. To jeszcze nie jest podsumowanie, bo 2011 cały czas trwa i szykuje kilka niespodzianek.

6.11.11

Dym: picturebook dla dorosłych

Przejmująca i lakoniczna opowieść o dziecku spalonym w obozie zagłady.

Książka obrazkowa dla dojrzałego czytelnika? Jak najbardziej. Nie zaskakuje to Francuzów, Koreańczyków czy Hiszpanów. Po lekturze „Dymu” nie powinno dziwić także czytelników nad Wisłą, choć u nas ten gatunek narracji graficznej, który zwie się z angielska picturebook postrzegany jest jako rzecz jedynie dla dzieci. Podobnie było 10 lat temu z komiksem, zatem przed książką obrazkową pewnie jeszcze długa droga do przychylnego spojrzenia na to medium.„Dym” to właściwie pierwszy, a zarazem mocny i wstrząsający krok na tej trudnej trasie. Historia opowiada o dziecku, które trafia do obozu i przedstawia nam swoją relację, aż do dnia, gdy zostaje zabrane do komory gazowej. Mały narrator mówi do nas przez zaciśnięte gardło, jakby mógł wydusić z siebie zaledwie kilka słów, które dopełnione zostały szkicowym rysunkiem przedstawiającym świat rzeczywisty, splatający się z surrealistycznym koszmarem. Siła tego albumu polega na jego oszczędności środków. Subtelna warstwa graficzna polskiej ilustratorski Joanny Concejo (hiszpańskie nazwisko po mężu) i tekst który niosący więcej niedomówień niż wyjaśnień łączą się w nierozerwalną całość. Ale wyjaśniać tu zbyt wiele nie trzeba, bo czytelnik od pierwszej strony przeczuwa, jak będzie wyglądał nieuchronny koniec tej opowieści. I właśnie dlatego, że „Dym” zostawia tak wiele miejsca dla wiedzy, wyobraźni i emocji czytelnika, jest niezwykle przejmujący, wręcz fizycznie dotkliwy. Ciarki przechodzą po skórze.




 Anton Fortes (tekst), Joanna Concejo (rysunki), Dym, Wydawnictwo Tako, Toruń 2011, s.36,

3.11.11

3 HIT combo

To był bardzo dobry tydzień: recenzja "Lincolna" w "Przekroju", duży tekst o Tintinie  w "Polityce", kolumna komiksowa w "Magazynie Literackim" (dodatek do "Tygodnika Powszechnego" - nowa Marzi, krótki felieton o zinach i o Kochalce). Taka konstalacja to rzecz jasna wyjątkowy zbieg okoliczności. Taki zbieg okoliczności mógłby mi się zdarzać co tydzień. Gdyby Polska była Francją. W następnym wcieleniu chciałbym urodzić się we Francji.

30.10.11

Noc bałwana

Tomek Niewiadomski i Grzegorz Janusz wygrali konkurs "Stan Wojenny. Trzydzieści lat po" zorganizowany przez Muzeum Wojska Polskiego w Białymstoku. Za zgodą autorów wrzucam plansze na bloga.






W sumie zamiast tego dość oczywistego symbolu sojuza można by dać inny, niezniszczalny symbol tamtych czasów, np. lodówkę Mińsk (kto miał w domu, dobrze wie, że to prawda). Lodówka Mińsk niejedno przyjęła na klatę. Ale poza tym historia bardzo przyjemna.

28.10.11

Listopadowy "Arteon" o komiksie, 34 nr "Ha! art!" o story arcie

Od 7 listopada możecie szukać w kioskach nowego numeru "Arteonu", który został poświęcony komiksowi. Była wystawa "Black&White" w MSN, magazyny o sztuce interesują się komiksem... idzie to w dobrym (mam nadzieję) kierunku. Napisałem dla "Arteonu" , z założenia subiektywny,  tekst o relacjach między obrazkowym gettem a artwoldem. Rafał Wójcik zrobił komiksową mapę Polski, a do tego numer zawiera jeszcze dwa inne artykuły.  Poniżej wrzucam okładkę i spis treści (po kliknięciu - big size). Ilustracja na okładce: Kuba Woynarowski.
Narracji obrazkowej albo rzecz ujmując inaczej - story artowi (a zatem także i komiksowi) został poświęcony 34 nr "Ha!art!", który został przygotowany przez tegoż samego Jakuba Woynarowskiego. Spis treści wygląda bardzo interesująco. I uwaga, numer został zrealizowany dzięki środkom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Podkreślam to, żeby nie było, że jestem tendencyjny.

Spis treści:
  • Jakub Woynarowski – Orbis Pictus
  • Jakub Woynarowski – Wernalina
  • Justyna Gryglewicz – Celebryci
  • Marek Turek, Jakub Woynarowski – Ludzie z niskiego zamku (czyli historia której nie było)
  • Stanisław Liguziński – Kleksy w kosmosie, czyli kilka słów o eseju komiksowym
  • Agnieszka Piksa – Ludożercy na wolności
  • Sławomir Shuty – Nowy Baton
  • W gumiakach przez podświadomość – Ze Sławomirem Shuty rozmawia Piotr Marecki
  • Sławomir Shuty – Baton III: Taltosz
  • Magdalena Kociałko – Czycza malowanki z kluczem
  • Aneta Rostkowska – Historia sztuki jako story art
  • Aleksandra Jach – Oczy szukają głowy do zamieszkania
  • Kobra–działkowiec–wróżka – Z Agnieszką Piksą rozmawia Łukasz Białkowski
  • Agnieszka Piksa – Gatunki i chwyty techniczne
  • Wokół krytycznej literatury graficznej – Z Tomaszem Kozakiem rozmawia Jakub Woynarowski
  • Black and white: komiks w muzeum – Z Łukaszem Rondudą rozmawia Jakub Woynarowski
  • Maciej Sieńczyk – O mojej metodzie tworzenia komiksów
  • Oderwany – Z Mikołajem Tkaczem rozmawia Jakub Woynarowski
  • Piotr Sikora – Się dotknąłem w oko gołe. O relacji między narracją tekstową a wizualną w twórczości penerstwa
  • Alek Hudzik – Książka i zin artystyczny. Historia napisana od nowa
  • Urszula Pawlicka – Story art i nowe media
  • Małgorzata Jabłońska – o:koliczność–o:sobliwość
  • Torun Ekstrand / Małgorzata Jabłońska i Piotr Szewczyk – Nowe legendy miasta Karlshamn


24.10.11

Grand Prix MFK

Za zgodą Bereniki Kołomyckiej i Michała Narożniaka wrzucam plansze z ich komiksu "O psie, który czuł się człowiekiem". Ośmioplanszówka dostała tegoroczne grand prix w Łodzi. Scenarzysta ma 19 lat, studiuje historię na UW.  Nagroda w 100% zasłużona, ale już o tym pisałem. Duet ma w planach album. Klilkać w plansze, by zrobiły się większe.



20.10.11

Mogiła dla wroga


Maciej Karalus ze Stowarzyszenia „Pomost”: 90 procent ekshumacji, które wykonujemy, nie dotyczy grobów żołnierzy niemieckich poległych w walce. To mogiły tych, którzy poddali się podczas odwrotu w 1945 r. i zostali rozstrzelani przez Armię Czerwoną.

 Tym razem wywiad nie o komiksach. W najnowszym "Tygodniku Powszechnym". Materiał wysyłałem z innym tytułem, ale na szczęście redakcja wymyśliła lepszy. Dużo lepszy. Maciej Karalus to także jeden z członków zespołu Cymenon X.


Poniżej wklejam jeszcze fragment, który z powodu braku miejsca na łamach nie wszedł do wywiadu:

"Podam jeszcze jeden, naprawdę dziwny przypadek, wręcz przerażający – para, która poznała się i pobrała po wojnie, a przeżywała ją w zupełnie skrajnych warunkach. Żona była w obozie koncentracyjnym i szczerze nienawidziła Niemców, a mąż był niemal germanofilem. W czasie wojny pracował w Poznaniu w fabryce mundurów. Opowiadał mi, jaki to w fabryce był porządek, wszyscy byli dla niego mili i zakład świetnie funkcjonował. Dodam, że nie podpisał żadnej Volkslisty. I nie zmienił zdania nawet pod wpływem doświadczeń żony. Ich małżeństwo się nie rozpadło. Trudno to wszystko zrozumieć,  a już tym bardziej ocenić – nam, którzy nigdy nie zostaliśmy wystawieni na próbę wojny".

Ta historia to  materiał na dobry scenariusz

4.10.11

Kilka kadrów z Łodzi

Spotkanie z Eduardo Risso. Tłumacz, który chyba nie czyta komiksów i czasem nie rozumie kontekstu. Prowadzący  całkiem nieźle daje sobie radę, ale po jakimś czasie pytania o rynki i technikalia zaczynają nużyć. Tym bardziej, że dla Risso angielski to też  nie jest język, wktórym czuje się jak ryba w wodzie. Najciekawsze pytanie o inspiracje, o rysowanie typków spod ciemnej gwiazdy padają z sali. Czasami mam wrażenie, że spotkania powinny w ogóle odbywać się na zasadzie 20% pytań od prowadzącego, 80% pytań z sali. Sam Risso uśmiechnięty od ucha do ucha, bardzo pozytywny i konkretny. „Staram się wykonywać swoją pracę najlepiej, jak potrafię”. Najbardziej pogodny komiksiarz jakiego w tym roku widziałem.

Nagrody na krótką formę komiksową. Bezsprzecznie, wbrew kilku sieciowym utyskiwaczom, Grand Prix należało się Berenice Kołomyckiej i Michałowi Narożniakowi, najlepiej narysowana, opowiedziana i w dodatku pięknie pokolorowana historia. Ładne plamy, trochę na modłę Manuele Fior, a do tego własny, oryginalny język komiksowy i cudowna lekkość w prowadzeniu historii. Gdy bierze się do ręki festiwalową antologię to między tą pracą a pozostałymi różnica jest wyraźna. Mam nadzieję, że ten duet zrobi kiedyś album. Album z rysunkami Mikołaja Ratki czy Leszka Wicherka też bym chętnie przeczytał. Ale u nas jak ktoś rysuje prosto, to nie umie rysować. Ciekawe, czy gdyby tacy goście jak James Kochalka lub Chester Brown tworzyli w Polsce, to też dowiedzieliby się, że jak cień na plecach konia się dobrze nie układa, nie warto na ich prace patrzeć.

Gala MFK jak to w ostatnich latach na bogato i profesjonalnie. Zgrzyt to suma nagród. Jak już wspominał Daniel Gizicki na swoim blogu obserwowanie, gdy na międzynarodowym festiwalu sztuki komiksowej satyryk zgarnia 10 000 , a najlepszy komiksiarz połowę tego jest dość osobliwe. Spokojnie gala mogła by być skromniejsza lub można by wyciąć jakiś punkt programu na rzecz nagród. Jak dla mnie to wręczenie nagród mogłoby się odbyć nawet w knajpie lub w piwnicy, o ile zwycięzcy konkursu mogliby dostać większą sumę. Tym bardziej, że często nagrodę trzeba podzielić przez dwa, a twórcy komiksów nie mają zbyt wielu okazji, by pracować przy komercyjnych, a do tego sensownych projektach.

Miasto Łódź tradycyjnie zachwyca i straszy. Kilka kwartałów dalej od Piotrkowskiej mnóstwo pięknych budynków w tak fatalnym stanie (niektóre perełki na szczęście odzyskują blask). Mimo wszystko polecam spacer ulicą Gdańską do Muzeum Sztuki Nowoczesnej koło Manufaktury. Kontrast między Gdańską a wyłaniającym się z niej architekturą kompleksu wokół Manufaktury uderzający. Niedziela, godzina 13.00. Stojące w bramie kilkulatki rzucające do siebie siarczyste„spierdalaj”. Starsi stoją z flaszkami. W Muzeum Sztuki Nowoczesnej idę pooglądać stałą ekspozycję. Mają w kolekcji m.in. „Film mówiony” Wojciecha Bąkowskiego, który pochodzi z Poznania. Ale żadna poznańskie muzeum czy państwowa galeria nie ma w swojej kolekcji prac Bąkowskiego, więc, żeby je zobaczyć, trzeba przyjechać do Łodzi. „Film mówiony” powinien spodobać się wszystkim fanom obrazków, którzy lubią twórczość artystów „nie potrafiących rysować”. Chciałem jeszcze rzucić okiem na wystawę Macieja Pałki w Małej Literze, ale zobaczyłem kartkę „za 15 minut wracam”. A czasu już brakowało.

W tym roku na MFK było chyba więcej osób niż na poprzedniej edycji. Przynajmniej tak mi się wydawało. Atmosfera i  możliwość spotkania wszystkich w jednym miejscu na komiksowych plotach – jak co roku bezcenna.

ps. Sztyboriady w tym roku nie było, ale kolesie odbierający nagrody w konkursie Tekkena też dali niezły popis ("Grajcie w Tekkena, bo jest taka zabawa!")

24.9.11

W ostatnim Tygodniku

W ostatnim "Tygodniku Powszechnym", a dokładnie w "Magazynie Literackim" kolumna komiksowa: krótko o komiksach dla dzieci (a raczej o ich braku), kilka słów o Cartoonmovement i trochę rozwodzę się o najnowszych "Rewolucjach". To dobry album jest.

22.9.11

Łamiemy schematy

W Polandzie jest tak, że wszystko musi mieć swoją konwencję. Plakat komiksowy musi mieć superbohaterów, reklamy producentów części samochodowych muszą mieć gołe panny, a przedszkole powinno nazywać się "wesołe..." lub "słoneczne...". Z okładkami jest podobnie. Gatunki mają swoje wizualne kody i konwencje. Reportaż nie jest wyjątkiem. Wystarczy wejść na stronę jakiejś dużej e-księgarni i poszperać w wyszukiwarce. Łatwo zauważyć, że książki reportażowe w przygniatającej większości na okładkach mają... po prostu reporterską fotę i kropka.  Zagraniczny wydawca "Białej gorączki"  (abstrahując od słynnego sporu na temat znajomości języka rosyjskiego u Badera to świetna książka) złamał konwencję.
Wyszło więcej niż dobrze.

19.9.11

Profeska



Jak poinformował dzisiaj press.pl Agata "Endo" Nowicka  i Maria Zaleska utworzyły nową agencję ilustratorską - ILLO i siłą rzeczy stały się konkurencją dla Illustrate Yourself. Pod skrzydła wzięły twórców, którzy na brak zleceń z pewnością nie narzekają: Tymka Jezierskiego, Arobala, Mateusza Kołka, Pawła Jońcę czy Adę Buchholc. To dobry pomysł, bo twórca jest od tworzenia, a manager od negocjacji cen tak, by twórcy było dobrze. I żeby nie schodził za bardzo ze stawek. A nie każdy twórca w rozmowach jest odpowiednio asertywny. Poza  tym nowy cech ilustratorski organizuje wystawę polskiej ilustracji w Berlinie. Niedawno Endo przetarła sobie szlaki publikacjami w "New Yorkerze", może uda się także innym ilustratorom z Polski. ILLO ma już swoją stronę i fejsa


A teraz tylko pora na to, by komiksiarze zorganizowali sobie podobny cech.


13.9.11

W najnowszym "Przekroju"

Recenzja nowego "Likwidatora.Prawda Smoleńska" i przedpremierowo zabieram się za Diefenbacha. Hardcore level nowego komiksu Dąbrowskiego zbliża się do wyniku "La masakry".

10.9.11

Paranoje komiksowe i róbmy swoje

Europejski Kongres Kultury trwa w najlepsze. Artystów komiksowych z Europy brak. Agata Wawryniuk i Bele robią za listek figowy organizatorom, a Agata Wawryniuk w komentarzach na Kolorowych Zeszytach sama przyznaje, że karteczki post-it są, bo EKK kosztowały tyle co nic. A prowadzącym (w końcu są w Wrocławia) nawet nie trzeba było zwracać za bilety. Brawo. Komiksiarze polscy łączcie się, przyzwyczajajcie instytucje i organizacje państwowe, że na komiks można wydać 1 zł, albo 0 zł, a i tak coś komiksowego będzie. Powodzenia w pracy za darmo. Smacznych okruszków z pańskiego stołu.

Z kolei Paweł Timofiejuk na Kulturze Liberalnej zarzuca KBK lans w sieci (te podpisy pod listem też pewnie w sieci same się zbierały, prawda?) i krytykuje przedstawicielki EKK (zacytujmy fragment: Były to dyskusje długie i żmudne, wyglądające jak rozmowy z kimś, kto nie słucha i nie rozumie, co się do niego mówi.), a jednocześnie logo Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego pod Komikserem na EKK jest. Co więcej, PSK chwali się Komikserem na swoim Facebooku. A na stronie EKK Polskie Stowarzyszenie Komiksowe jest "partnerem" Komiksera. Czegoś tu nie rozumiem. Albo PSK bawi się z EKK, albo je krytykuje. A tu bawimy się, a jednocześnie obrabiamy im tyłek. Bardzo ładnie. Na pewno, gdy tekst z "Kultury Liberalnej" (podpięty też pod stronę "Rzeczpospolitej") trafi do EKK to się ucieszą i zarekomendują innej instytucji kulturalnej współpracę z PSK. Po raz drugi brawo.

Miło wrócić po wakacjach do paranoicznej, komiksowej rzeczywistości

A przy okazji ulubionej mantry pt."róbmy swoje" w ramach swojego dziennikarskiego "róbmy swoje" opublikowałem duży wywiad z Zografem w kwartalniku o modzie i designie "Take me". W końcu jestem internetowym lanserem, więc lansuje się w kolorowych, wypasionych magazynach.


25.7.11

Komiks Bękratem Kultury - prawie podsumowanie


 Prawie, bo piszę te słowa tylko w swoim imieniu, a nie całej ekipy, a po drugie, „prawie”, bo akcja na dobrą sprawę się nie skończyła. Zebraliśmy 849 podpisów. Zostały wysłane już jakiś czas temu poleconym do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Czekamy na odzew. Czy w ogóle je dostaniemy? Właściwie nie wiadomo, ale po tym, jak na Polterze Kuba Jankowski zrelacjonował negocjacje Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego z Narodowym Instytutem Audiowizualnym, wszystkiego można się spodziewać. Otóż PSK zostało potraktowanie przez ludzi kierujących Europejskim Kongresem Kultury dokładnie tak samo jak akcja KBK. Właściwie mając na uwadze naszą korespondencję z organizatorami EKK, w której owi organizatorzy uraczyli nas jedynie pustosłowiem, PSK mogło spodziewać się tego samego. I faktycznie, rozmowy z PSK skończyły się deklaracją o kupieniu mazaków (sic!). Tym samym szczyt arogancji został już chyba osiągnięty. Zastanawia mnie, jak ludzie, którzy pracują w sektorze kulturalnym mogą działać w taki sposób. Jak widać, nikomu nie wstyd.

Jednocześnie, choć komiks nie jest mile widziany na Europejskim Kongresie Kultury, to właśnie komiksem Polska chce się chwalić w świecie. Komiks już promował Polskę w Strasbourgu. Za chwilę w ramach polskiej prezydencji komiks będzie promował nasz kraj w Tokio. Pewnie jeszcze ukaże się w tym roku kilka komiksów historycznych promujących kolejne postaci z podręczników i miasta. A i jeszcze komiks o Miłoszu można zrobić. I kolejnym powstaniu, i kolejnym….Promocja, promocja, promocja.

Zatem komiks jest pierwszy do roboty, ale ostatni do zasług. Skoro już tak bardzo Polska chce się promować komiksem, dlaczego nie utworzy czegoś w rodzaju Polskiego Instytutu Sztuki Komiksowej na (wzór PISFu). Jak deal to deal. My robimy czarną robotę kulturalnej propagandy, ale dostajemy coś w zamian. Kasą można wspierać kinematografię, a wydawanie albumów polskich twórców już nie? A jeśli są jakieś pieniądze na komiks z instytucji państwowych, to na takie, które znowu mają coś promować. Własna twórczość, autorskie aspiracje nie są nikomu potrzebne. W końcu one niczego nie promują. Jestem ciekaw, czy decydenci kulturalni zdają sobie sprawę, jak niewiele albumów polskich twórców ukazało się w tym roku. I lepiej, żeby faktycznie szybko promowali Polskę komiksem. Za chwilę nie będę mogli tego zrobić, bo starszego pokolenia rysowników i scenarzystów nie zastąpi młodsze. To starsze za chwilę wypadanie z zabawy, bo zajmie się pracą zarobkową, na czasochłonne komiksowe hobby zabraknie roboczogodzin. Zaraz odezwą się głosy, że przecież te wystawy w Tokio są także po to, żeby promować konkretnych artystów biorących w nim udział. Szczerze w to wątpię. Nie ma lepszej formy promocji dla artysty niż kasa, grant, dotacja, dzięki którym może się rozwijać. I zapłacić rachunki. Mówimy rzecz jasna o kasie, która starcza na coś więcej niż mazaki. I nie mówimy także o nagrodach w konkursach komiksowych, które w porównaniu do nagród w innych konkursach artystycznych wypadają blado. Dla porównania: nagroda w konkursie na komiks o Miłoszu - 3000 zł. Grand Prix w artystycznym konkursie im. Gepperta  30 000, nagroda za debiut  na ostatnim Silesiusie 20 000. Zera robią różnice.

Czasem cholernie naiwnie myślę sobie, że w komiksowie przydałby się mały bunt. Na przykład wszyscy twórcy solidarnie odmawiają udziału w konkursach powstańczych, konkursach o Miłoszu czy innych historycznych fanaberiach. Nie robią żałosnych komiksów o miastach i księdzu Kostce. Nie biorą udziału w wystawach promujących Polskę. Nie biorą udziału w żadnych akcjach promujących cokolwiek poza ich własną twórczością. I bunt będzie trwał dopóty, dopóki polskie instytucje kulturalne przestaną traktować artystów komiksowych jak frajerów od brudnej roboty. Bunt aż do momentu, kiedy pojawią się mechanizmy wspierające finansowo komiks tak, jak inne dziedziny sztuki. Ale taki bunt to komiksowie scence fiction.

1.7.11

Dziś w Krakowie

Startuje kolejna edycja "Krótkich historii" w Zbiorniku Kultury na Zabłociu. Trwa przez cały weekend (szczegóły po kliknięciu na plakat).

29.6.11

Jak BFK to w Gdańsku, jak mieszkać to tylko w Gdyni


 Niespodziewany hicior BFK

Na BFK przyjechałem po konkret: odpocząć nad morzem  i zrobić wywiad z RongRong Luo.

Jedno i drugie się udało. Poza tym odpowiedziałem sobie na pytanie z dzieciństwa/ wczesnego nastolatkowania pt. „Czy Simon Bisley fizycznie przypomina Lobo”? Odpowiedź brzmi: tak. W dodatku chwilami zachowuje się jak Lobo. Olga Wróbel, która robiła za tłumacza w czasie konferencji prasowej musiała wykazać się anielską cierpliwością, bo twórca był nieznośny (aczkolwiek bardzo dowcipny), wchodził w słowo, nie pozwalał przetłumaczyć fragmentów wypowiedzi. Na konferencji padały pytania głównie o tajniki warsztatu i  metal. Bisley to artysta błyskotliwy i ma naturę showmana. Zatem źle być nie mogło. Chwilę później kolejka po autografy Bisleya była imponująca, bardziej niż jego „Biblia”. 

Powiedzmy wprost: Bisley w roli rysownika komiksowego spełnia się doskonale, w roli ilustratora – już niekoniecznie, chyba, że ktoś lubi ten kiczowaty styl i klimat (mam na myśli szczególnie kolorowe ilustracje), powszechnie panujący na okładkach książek fantasy, tę nieznośną estetykę odpicowanej „ładności” z odpowiednią ekspozycją mięśni i teatralnym pozowaniem. O wiele bardziej interesujące były „Czerwone króliki” RongRong Luo – prosta, alegoryczna, ale efektowna książka obrazkowa, robiąca wrażenie mocną kolorystyką. Nie mówiąc już o papierowej edycji „La Masakry” (www.lamasakra.blogspot.com), która jest ekstremalnie odpałowym, chorym zeszytem  i chyba może nosić tytuł najbardziej hardkorowego polskiego komiksu XXI wieku. Jestem ciekaw, czy ktoś jest w stanie to przebić. Gdybym chciał zrobić akcję a’la Banksy, z niektórych polskich komiksów historycznych wyrywałbym rozkładówki i wklejał do nich strony z „La Masakry”.

BFK miało, tak jak w zeszłym roku, pozytywną, kameralną, leniwą atmosferę. Przy okazji wizyty w Trójmieście po raz drugi zakochałem się w Gdyni. Zadbane śródmieście, szerokie ulice, przestrzeń, morska bryza i plaża. Mógłbym się przeprowadzić już dziś. Wiadomo, z punktu widzenia przyjezdnego letnika wszystko wygląda idealnie, ale ciężko mi się wracało stamtąd do szarego i spiętego Poznania.

14.6.11

Ligatura i dziennikarstwo komiksowe

Dwumiesięczny stan hibernacji na tym blogu spowodowany był akcją Komiks Bękartem Kultury.W tym tygodniu postaramy się zebrać wszystkie podpisy nadsyłane z różnych miast i popchnąć sprawę do przodu, bo jak na razie dostaliśmy kilka (już jakiś czas temu) okrągłych, PR-owych zdań z EKK, które niczego nie wyjaśniają. Co będzie dalej? Zobaczymy.

Minął tydzień od Ligatury, a poza fotorelacją na Gildii Komiksu żaden serwis komiksowy nie pokusił się o relację z imprezy, tekst publicystyczny lub nawet komentarz. W tym czasie na każdym z serwisów dostaliśmy zapowiedzi kolejnych filmów z superbohaterami, info o warszawskiej syrence z tarczą Supermana czy konkursie Pentela i kilku innych materiałach prasowych nadesłanych do redakcji. Serwisy komiksowe, podobnie jak rynek komiksowy w Polsce przeżywają kryzys. Ale o tym już było ostatnio na blogu Śledzia.

Założyłem sobie, że skoro w ramach Ligatury zostałem zaproszony przez Centralę do zasiadania w jury konkursu ABECEDEX, przeglądu Story Art. Review i panelu dyskusyjnego „Co z tym komiksem” nie napiszę relacji – bo byłoby to słabe i skrajnie nieobiektywne.Ale skoro koledzy dziennikarze komiksowi do tej pory tego nie zrobili, pozwolę sobie na uszczypliwy ligaturowy komentarz.

Ligatura była imprezą komiksową zupełnie kameralną. Bardzo mała publika, ale sporo osób z zagranicy.  Pewnie każdy znajdzie sobie jakieś wytłumaczenie, dlaczego tak się stało. Być może statystyczny fan komiksu przyzwyczajony jest do imprezy nastawionej na kupno komiksów i zgarnięcie autografów, a Ligatura miała charakter raczej wystawienniczy, choć każdej wystawie towarzyszył wernisaż i z każdym autorem dało się pogadać. Do tego w poznańskim Empiku sprzedawano komiksy i artbooki z Francji, Rosji, Czech, Holandii – rzeczy niedostępne w żadnym rodzimym sklepie komiksowym. Być może statystyczny fan komiksu nie ma ochoty oglądać prac Sieńczyka, awangardowych komiksów czy totalnych odpałów (genialnych!) francuskiej grupy Le Denier Cri. Być może statystyczny fan komiksu (i jest to zupełnie zrozumiałe) nie ma kasy na 3 imprezy komiksowe w tak krótkim czasie. Woli jechać na Komiksową Warszawę lub odkłada na BFK, bo chce zobaczyć Bisley’a. I to też nie powinno nikogo dziwić

Ale zupełnie nie rozumiem tego, że na Ligaturze nie pojawili się dziennikarze i redaktorzy polskich serwisów komiksowych, które mielą te same newsy na okrągło i właściwie nie mają o czym pisać. Poza Jackiem Gdańcem i Jackiem Jastrzębskim nie widziałem (poprawcie mnie, jeśli się mylę) nikogo. A szkoda, bo dla osób zajmujących się komiksem Ligatura była świetną okazją do odkrycia zupełnie nowych obszarów komiksu i zrobienia wielu wywiadów. Choćby z Aleksandrem Zografem czy Paulem Gravettem. Czy naprawdę nikogo w naszym komiksowie nie interesuje rozmowa z Davidem Schilterem, który w małej Łotwie założył magazyn "kuš!" posiadający ogólnoeuropejski charakter? Może ktoś w Polsce skorzystałby z jego doświadczenia? Czy rozmowa z Bartkiem Jelonkiem, Polakiem zajmującym się sprzedażą praw międzynarodowych w DC Comics to nie jest temat dla serwisów komiksowych? Jeśli nie dla nich, to dla kogo?

Właściwie powinienem się z tego wszystkiego cieszyć .Dzięki temu, że komiksowi dziennikarze nie przyjechali na Ligaturę, miałem komfortowe warunki pracy. Zrobiłem dwa długie wywiady i starczyło jeszcze czasu na sesje zdjęciowe.

Ale zupełnie się nie cieszę.

17.4.11

Komiks Bękartem Kultury - wystartowaliśmy

Inicjatywa Komiks Bękartem Kultury

Pan Bogdan Zdrojewski
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego,

Pan Michał Merczyński
Dyrektor Narodowego Instytutu Audiowizualnego

List otwarty

Szanowni Panowie,

Europejski Kongres Kultury, który odbędzie się we wrześniu 2011 roku we Wrocławiu stanie się z pewnością doniosłym wydarzeniem. Śledząc listę gości EKK ze zdziwieniem stwierdzamy, że nie znaleźli się na niej przedstawiciele ważnej gałęzi kultury XXI wieku – komiksu. Ponieważ Kongres ma mieć charakter europejski, warto przypomnieć, że komiks odgrywał i odgrywa  ogromną rolę w kulturze takich krajów jak Francja, Szwajcaria czy Belgia. Również w Polsce jest istotną, choć niszową, dziedziną sztuki, pomijaną często przez media głównego nurtu. Program Kongresu zakłada m.in. dyskusję pt. „Niebezpieczne związki. Władza a kultura”. Jak wyobrażają sobie Panowie tę dyskusję bez przedstawicieli świata komiksu, medium  chyba najbardziej uwikłanego w relacje z władzą, o czym świadczy nie tylko afera z „Chopin New Romantic”, ale także wszelkie albumy z okazji rocznic wydarzeń historycznych?
„…w wyniku polityki kulturalnej tylko wybrane zjawiska ukazywane są jako reprezentatywne, atrakcyjne i wartościowe, inne zaś zostają pominięte lub odrzucone” – czytamy w opisie „Niebezpiecznych związków”. W przypadku Europejskiego Kongresu Kultury wykluczony zostały komiks. Postulujemy o nietraktowanie komiksu jako bękarta kultury, którego można pominąć i wnioskujemy o zaproszenie uznanych europejskich twórców komiksowych do dyskusji w czasie Europejskiego Kongresu Kultury.

Z wyrazami szacunku:

Komiks Bękartem Kultury – grupa inicjatywna

 Sebastian Frąckiewicz – krytyk komiksowy, dziennikarz. Współpracownik „Przekroju”, „Tygodnika Powszechnego”, „Take me”.

 Jakub Oleksak – krytyk komiksowy, redaktor internetowego magazynu komiksowego „Kolorowe Zeszyty”.

 Michał Słomka – Fundacja Tranzyt, animator kultury, organizator międzynarodowego festiwalu kultury komiksowej Ligatura, koordynator projektu Centrala – Central Europe Comics Art.

 Jakub Woynarowski  - animator kultury, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, twórca projektu Orbis Pictus

Ponadto informujemy, że w całej Polsce zorganizowaliśmy akcję zbierania podpisów pod naszym listem. Akcja zbierania podpisów zakończy się 31 maja, a listy z podpisami prześlemy do Narodowego Instytutu Audiowizualnego

ps. Szanowne czytelniczki/ Szanowni Czytelnicy. Jeśli chcecie podpisać się pod listem wejdźcie na nasz fanpage, na którym informujemy o postępach akcji. 


Jeśli chcesz nas wesprzeć lub uzyskać więcej informacji wyślij maila:
komiksbekartemkultury@gmail.com



5.4.11

10 patoli do wygrania


Nie ma się co czarować, status danej sztuki w życiu kulturalnym tego kraju poznaje się po nagrodach. A ściśle wysokości tychże nagród. I jak widać na załączonym obrazku, ilustracja stoi wyżej niż komiks. Zresztą komiksiarze zaczynają już to powoli łapać. Z ilustracją kolaborują ostatnio m.in. Leśniak, Paweł Kłudkiewicz, a już od dawna Wojda czy Trust. Ta kolaboracja jest zwyczajnie opłacalna, również w wymiarze artystycznym. Nie trzeba rysować polskich oficerów i ojców narodu. A  zamiast bić się o kolejny tablet, uścisk ręki Balcerowicza czy robić historyczną chałturę, może warto powalczyć o 10 000 zł. W Jury siedzi Wilkoń, jest też Joanna Olech, czyli ludzie o najlepszym ilustratorskim guście.

www.wawel.krakow.pl

30.3.11

Intuicja

Wkrótce pojawi się kwietniowy numer "Take me". W środku będzie wywiad z Danielem Mizielińskim. Gdy mniej więcej miesiąc temu przeprowadzałem  z nim do "Take me" rozmowę na temat antologii "1000 polskich okładek" (którą przygotował razem z żoną Aleksandrą) i projektowania książkowego nie przypuszczałem, co się za chwilę stanie. A stała się rzecz bardzo  istotna. Na ostatnich targach książki dla dzieci w Bolonii (najważniejsza europejska impreza w branży literatury dla młodego czytelnika) polscy twórcy rozbili bank i pogonili konkurencję. Na 12 możliwych nagród nasi rodacy zdobyli trzy. Mizielińscy za "Co z Ciebie wyrośnie", Iwona Chmielewska za ilustracji do koreańskiego tekstu "A House of the mind: Maum", a Adam Jaromir i Gabriela Cichowska za "Słoniątko".
Okazuje się, że na polu gier video i książki dla dzieci (w szczególności ilustracji) Polacy są w pierwszej lidze. Co z tego, jeśli, i jedną i drugą dziedzinę traktuje się nad Wisłą jak nieważne popierdółki Ale o polskim kinie można dywagować latami i szastać kasą z PISF, choć kino i tak nie stało się naszą wizytówką.  W Polsce książka dla dzieci to nie sztuka godna uwagi, a ilustracja uważana jest za tak niszową rzecz, że nie warto o niej rozmawiać, a już tym bardziej opisywać w mediach czy dotować państwową kasą. Potem powstaje publiczny lament, bo badania czytelnictwa wykazują, że jesteśmy burakami. Inna rzecz, że państwo w ogóle lubi rzeczy duże, np. duże stadiony za dużą kasę, licząc, że Euro wypromuje Polskę. Tymczasem, jak się okazuje nic nie promuje nas lepiej niż kultura, szczególnie te dziedziny, na które państwo nie musi dawać ani złotówki. To może jak przykręci kurek z forsą polskiej kinematografii i sportowym wygibasom, wtedy  na tych polach też odniesiemy sukces? Może tak to działa? Po Mizielińskich czy Chmielewskiej pozostaną świetne książki, które dzięki Bolonii trafią do europejskiego obiegu, do dzieciaków z Francji czy Hiszpanii. Po Euro pozostaną puste stadiony, a na stadionach kibole będą mogli sobie urządzić ustawki. A  później polski rząd wyśle ich do Europy. Żeby straszyli te same dzieci, które będą poznawać świat z polskich książek.

22.3.11

Trochę papieru cz.2

W kiosku nowy "Przekrój", a w "Przekroju" kolumna komiksowa: nowy Torpedo doskonały jak zawsze i całkiem niezłe "Baśnie". Poza tym w dziale Otwórz Oczy Jacek Tomczuk pisze o streetartowym artyście działającym pod ksywą ROA, który specjalizuje się w zwierzętach (jakkolwiek to brzmi). Takie rzeczy robi, o


Trochę papieru

W "Take me" z lutego 2011 wydrukowali mi dwa teksty. Sylwetkę Grzegorza Janusza plus trzecią odsłonę cyklu felietonów o twórcach komiksowych. Tym razem Vaughn Bode. Za chwilę kwietniowe "Take me" i też coś tam mają wydrukować, ale tym razem nie o komiksach.


Tymczasem moim prywatnym odkryciem sezonu został blog Kasi Tusk. Jak już znajdziecie (nie będzie to trudne), polecam szczególnie cholernie obszerny dział Film i Literatura. Przygotujcie sobie jakieś tabletki na uspokojenie. Niskie czytelnictwo w Polsce? No pewnie, bo przykład idzie z góry. Kasia  Tusk (w przeciwieństwie do Marty Kaczyńskiej) nie pisze jeszcze o komiksach, ale kto wie.

19.3.11

Czy dzieci uratują polski komiks?

Właśnie trafiłem do jury konkursu Abecedex na komiks dla dzieci. W telewizji tego nie pokażą, ale konkurs  jest ważniejszy od "X Factor" i kolejnych zawodów pt. kto ładniej wymaluje powstańca. Pewnym paradoksem jest to, że w kraju, w którym ciągle traktuje się komiks jako medium dla dzieci, tak naprawdę nie ma ciekawych artystycznie albumów dla młodego czytelnika. Disneyowskich badziewi do nich zaliczyć się nie da. Jeśli szukamy komiksu na prezent dla dzieciaka, dobrego, wysmakowanego komiksu to zostaje nam praktycznie "Łauma", "Tymek i Mistrz", reedycje Baranowskiego i Tytusów. To nie jest normalna sytuacja, tym bardziej, że w Polsce świetnie rozwijają się małe wydawnictwa dla dzieci z doskonale ilustrowanymi picturebookami, a od picturebooków do komiksu jeden krok. Założę się, że gdyby ktoś wysłał do takich wydawnictw jak Dwie Siostry, Wytwórnia czy Ezop pomysł na ciekawy komiks, wydawca przynajmniej  by się nad nim pochylił. Może, zamiast dla IPNu warto robić albumy dla dzieciaków? Na razie nikt jeszcze o tym porządnie nie pomyślał. Dlatego tym bardziej zachęcam do spróbowania swoich sił w konkursie Abecedex, międzynarodowym dodajmy. Pełen skład jury TUTAJ. Brutalna prawda jest taka, że jeśli ktoś w dzieciństwie nie zacznie czytać komiksów, to później tak łatwo po nie nie sięgnie. Kto z  ludzi, którzy do dziś tkwią w komiksowej chorobie (nikt normalny komiksem się nie zajmuje) nie zaraził się nią w wieku kilku lat? To jest chyba pytanie retoryczne. Dlatego dobry komiks dla dzieci jest nam niezbędny jak woda, inaczej z getta zrobi się mikro-getto. Albo będą nas pokazywać w ZOO.

W jury Abecedex jest  facet, który stworzył zupełnie obłędny komiks dla młodego czytelnika. Chodzi o Davida Bohma i jego album "Ticho Hrocha". David otrzymał za niego nagrodę czeskiej sekcji IBBY, czyli stowarzyszenia zajmującego się książką dla dzieciaków. Polski oddział IBBY poza "Łaumą" nie miałby w gruncie rzeczy nawet co nominować. "Ticho Hrocha" powstała na podstawie legend opowiedzianych przez afrykańskie dzieciaki siostrze autora, która przywiozła je bratu do Czech. Album wydano w giga-formacie i wygląda tak:










Tymczasem polscy twórcy komiksowi już zaczęli z rynkiem dziecięcym kolaborować. Na razie okołkomiksowo.  Dziś Gildia Komiksu podała info, że Tomek Leśniak wziął się za ilustrowanie książek dla młodego czytelnika. Natomiast żaden serwis nie zająknął się o tym , że Grzegorz Janusz właśnie wydał książkę dla dzieci "Misiostwo Świata". Wydał, bo jego tekst wygrał 2 miejsce w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren. Na konkurs napłynęło 583 prac, a Janusz i tak pozamiatał. Gratulacje. "Misiostwo świata" trafiło do księgarń 2 marca.