29.8.09

Archiwum PS Magazine w sieci!





Źródło zdjęć: VCU Libraries Digital Collections


Prawdziwa gratka nie tylko dla komiksiarzy, ale także dla wszystkich ludzi zajmujących się projektowaniem prasowym, ilustracją czy szeroko pojętą komunikacją wizualną (w Polsce nadal czasem przaśną niestety). VCU Libraries Digital Collections opublikowała archiwum "PS Magazine" (the Preventive Maintenance Monthly), którego dyrektorem artystycznym był Will Eisner. Dyrektor artystyczny to za mało powiedziane - Eisner co miesiąc swoimi rysunkami, infografikami, komiksami i ilustracjami wypełniał cały miesięcznik! Nawet dziś, po tylu latach (a prasowe layouty i konwencje starzeją się bardzo szybko) wygląda to wspaniale. "PS Magazine" miało też cholernie oryginalną formułą - był to bowiem periodyk poradnikowy! A dokładnie - periodyk poradnikowy dla wojska, a Eisner wyszedł z założenia , że skomplikowane rzeczy techniczne najłatwiej wytłumaczyć w obrazkach. Wszelkie te niejasności tłumaczyła blond piękność. Żołnierze mogli dowiedzieć się, jak obchodzić się ze sprzętem, jak właściwe wypełnił wojskowe formalności i dlaczego nie warto narzekać na frontowe dostawy. Bob Andelman w biografii Eisnera "A Spirited Life" pisał, że niektórzy sztabowcy nie byli zadowoleni z komiksowej formuły.Ale sami wojacy - wręcz przeciwnie. Eisner otrzymywał mnóstwo listów. Ktoś napisał mu nawet, że dzięki "PS Magazine" nie wykopano go ze służby. Eisner pracował nad "PS Magazine" przez 20 lat! ( 1951 - 1971). Stanowił on podstawę jego domowego budżetu (więc nawet mistrz nie żył tylko z komiksu). Teraz już sami wiecie, kto najlepiej zaprojektowałby (gdyby żył) logo Wojska Polskiego. A tak mamy paskudztwo za 22.000 złotych.

Archiwum PS Magazine znajdziecie TU

21.8.09

Debta i marudzenie





Najpierw marudzenie (jak to w Polsce). Gdym w drugiej klasie liceum wiedział, że za kilka lat zajmę się zawodowo komiksem to nie popełniłbym największej głupoty, czyli olania możliwości korzystania ze szkolnego dobrodziejstwa - nauki francuskiego w zakresie 5 godzin tygodniowo. Byłem głupi. Do dziś pluję sobie w brodę. Efekt tego jest taki, że dziś mogę sobie jedynie pooglądać tak zmyślne projekty jak "Journal de guerre" Tardiego i Verney'a. Bardzo ciekawie to wygląda plastycznie. Może czyta się źle, monotonnie, głupio - tego się już nie dowiem. Ale warto popatrzeć. Forma robi wrażenie.
Sprawa nr 2 - jutro o 14.00 w gdańskim Ratuszu Staromiejskim będę brał udział w debacie "Narysuj swoją wolność – komiksowe drogi do wolności w Polsce. " Wystąpią także: Jerzy Szyłak, Timof, Marek Lachowicz + jeszcze jedna osoba (na gildii stoi namazane, że Szymon Holcman, ale raczej to nieaktualne). Miejmy nadzieję, że coś z tej dyskusji wyniknie. Tymczasem czołówki z projektu Tardiego. Każdy odcinek ma 20 stron.

źródło zdjęć: Casterman, klikać śmiało

9.8.09

Prasówka






"Respublica" to czasopismo, do którego mam ogromny szacunek. Długa tradycja, wiele ważnych dyskusji literackich, socjologicznych i politologicznych (a także i politycznych) na koncie, a w spisie treści dobrzy autorzy (choć wiadomo, że poglądy bardzo różniste). Pismo z gatunku mądrych, a nie "mondrych", a przede wszystkim pismo poważne. I jako pokazuje ostatni numer - pismo otwarte. Znajdziemy w nim - Panowie, Panie - komiks. Leela Cerano (jeśli popełniłem błąd w nazwisku autorki to mnie poprawcie) jednak nie zachwyca. Komiks jest bowiem zupełnie odczapowy. Ktoś pomyślał, że dobry opowieść obrazkowa musi nade wszystko podejmować ważkie tematy.
A tu ważność jest potrójna: wątek żydowski + kobiecość + aborcja. Niestety nie równa się to sukces artystyczny. Nowelka jest nijaka, bez puenty. Średniak to mało powiedziane. Szkoda, że "Respublica" słynąca z gęstego sita w doborze publicystów nie posłużyła się tym sitem przy doborze komiksu. Ale miejmy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.
Na pocieszenie polecam "Ryms". Nie mam tu nic o komiksie (poza Butenką), bo to kwartalnik poświęcony książce dla dzieci i młodzieży. Ale i tak warto zajrzeć, bo sporo pisze się tu o ilustracji, estetyce, tym, jak powinno kształtować się gusty plastyczne młodego pokolenia. Warto znać - okładkę zrobił Maciek Blaźniak. Sympatyczną okładkę dodajmy

1.8.09

Śledziu (prawie) w TV


Znowu długo mnie nie było. Nadal muszę brać udział w konkursie na najbardziej nieaktualizowany blog komiksowy (z niejakim K. Konwerskim). Ale tym razem Karol zamieścił u siebie taki wpis, że wygrał z kolei konkurs na najbardziej cytowany blog komiksowy ostatnich tygodni. Nie ma co, obwieszczenie o urodzinach 31. Śledzia na ekranie w tramwaju, to rzecz bez precedensu. Skoro już wieść o śledziowym przejściu przez 3 dziesięciolatkę tak się rozeszła po sieci, pozwolę sobie wkleić tutaj fragmenty wywiadu ze Śledziem, który w 2005 roku zrobiłem dla "Lampy" (nr 3/12 marzec 2005).
Dla fanów "Produktu" te anegdotki to rzecz obowiązkowa.

O Ciachciarachciachu

To był taki pan pod pięćdziesiątkę, który mieszkał na Szwedrowie w Bydgoszczy i przychodził do lokalnego przybytku- lodziarni. Lodziarnia słynęła z tego, że można było się tam napić piwa. Ta ksywa wzięła się stąd, że jak była jakaś bójka to on zawsze robił: "ciach, cia, rach i ciach". I połączyłem jego wizerunek ze świadomością człowieka, którego moi koledzy spotkali w Barze gdańskim koło stadionu bydgoskiej Zawiszy. On im wtedy powiedział, że wyczuwa w nich potencjał telepatyczny. Ten tekst pojawił się później w ,,Osiedlu"

O konszachtach ze Sweet Noise
(w "Produkcie" pojawił się komiks "Czas ludzi cienia" związany z kapelą)

To Sweet Noise nam to zaproponowali. Ja sobie pomyślałem, że to jest dobra szansa, żeby wywindować troszeczkę ,,Produkt". Goście faktycznie o naszym magazynie mówili. Jak gdzieś tam pokazywali się w telewizji, to wyciągali Prodkukt i okładka w telewizji była. Ale to się na sprzedaż nie przełożyło. To miała być taka opcja, że oni medialnie wypromują "Produkt", a my zrobimy komiks. Czysty deal, rącza rączkę myje. Tylko, że my tej rączki nie umyliśmy do końca. Głosów od czytelników też nie mieliśmy, żeby im się komiks podobał. To był martwy pod względem uczuć twór. Potem na naszej stronie umieściliśmy informację, że tego nie kontynuujemy, bo nic do niego nie czujemy. Zadzwoniła do mnie managerka Sweet Noise, a ja wtedy leżałem totalnie zjarany na jakiejś plaży. Ona mówi mi, że Glaca jest smutny, a ja byłem wtedy strasznie wesoły. I to mi wtedy strasznie nie grało, że ja jestem taki wesoły, a Glaca taki smutny. Ale co tam. Nie kręci, nie robi się.