22.12.09

Komiksowe podsumowanie roku 2009...

... znajdziecie w najnowszym numerze "Przekroju". Włącznie z top 5 albumów z tegoż roku.


18.12.09

Update, upgrade!

Walczę ostro. Z nowym wyglądem bloga. Na razie szaleństwo w kolorach fontów, ale za chwilę to się zmieni.
Natomiast zasadniczy layout zostaje. Nie jestem grafikiem, nie zrobię nic niszczącego rogówki internautów. Stawiam na minimal, żeby oko się nie męczyło. Co więcej, nie potrafię zainstalować darmowej skórki na blogspota z netu, żeby kod html mi się nie wysypał. A to dlatego, że one mają jakieś ukryte detale, typu niby-reklamki, a ja ich nie chcę u siebie.Koszmarrrr, wrrrr. A skoro już jesteśmy  przy koszmarach - taka oto pamiątka z podróży poślubnej.Strach jeść, szczególnie jak te wszelkie dostępne białka zmutują nam się w organizmie. Trzeba przynać, iście komiksowy humor miał autor tego serka.


13.12.09

Odwieczny spór o się czyta się ogląda

 Miesięcznik "Press" (który nadal chętniej czytam  niż oglądam)  ogłosił właśnie wyniki ichniej nagrody Grand Press 2009. Jedną z kategorii był wywiad. Wygrała Angelika Kuźniak z "Gazety Wyborczej" za rozmowę z panią noblistką literacką Hertą M. Co ciekawe, wśród nominowanych wywiadów  znalazł się komiksowy interview autorów "WWA" z Jarosławem Gowinem. Fajnie. Ale pod wszystkimi wyróżnionymi tekstami na stronie press.pl  widnieje dopisek "przeczytaj nominowany wywiad", tylko pod pracą komiksową stoi jak byk "obejrzyj nominowany wywiad". Standard, klasyka, ech... no cóż. Zatem "obejrzyjmy" ten nominowany komiks, proszę nie czytać tekstów w dymkach. To jest prosty wywiad, obrazki mówią wszystko. Ale nominowali, czyli dziennikarze lubią komiksy.


Fredric Wertham, znany wróg komiksów, autor książki "Seduction of the innocent" o zgubnym wpływie historii obrazkowych na dzieciarnię czyta lub ogląda komiks. Widać, że robi na nim wrażenie.

9.12.09

Prasówka


Kilka rzeczy w tym miesiącu, o których zapomniałem. W grudniowym komiksie dla "Focus Historia" z Pawłem Zychem pastwimy się nad Mikołajem Rejem, który niezbyt zacnie chce się rozprawić z chłopem.
 W najnowszym "Przekroju" ukazała się kolumna komiksowa. Tym razem razem: "Mały książę" w wersji Sfara i Findakly (choć pani kolorystka nie figuruje na okładce, dla mnie jest współautorką, a nie tylko wyrobnikiem) oraz "Pamiętam, jak..." Flixa. Numer w kioskach. Poza tym na łamach "Dwutygodnika" poszła moja recenzja reportaży Włodzimierza Nowaka "Serce narodu koło przystanku". Cieszę się, bo samych komiksów czytać nie można a ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, że dawno nigdzie nie napisałem recenzji żadnej książki. A przecież zajmowałem się nimi przez kilka lat w prasie lokalnej. To były zabawne czasy, bo na  łamach "Gazety Jarocińskiej" puszczano mi wywiady z Krzysztofem Vargą czy    Andruchowyczem, choć w miasteczku pewnie kilkanaście osób czytało ich książki. Ale gazeta miała ambicje, no i słusznie. Na deser recenzja Motostrom na PSP, która wisi na przekroj.pl Nerwy można sobie zniszczyć na tej grze. Opuszki palców również.  I ciągle nie potrafię oblewać zdjęć tekstem, ten blog chyba zawsze będzie brzydki graficznie.

2.12.09

Piętno antologii

Nie wiem, jak to się dzieje, ale antologie komiksowe publikowane w Polsce, zawsze mają pewien defekt. Polega on na tym, że warto je czytać/kupować dla jednego czy dwóch autorów, którzy w danej publikacji biorą udział, ale dla samej antologii, jako projektu artystycznego już nie. Chyba tylko "44" pod redakcją Truścińskiego było wyjątkiem od tej reguły. "Japonia widziana oczyma 20 autorów" i w "Sąsiednich kadrach" tylko potwierdzają tą smutną regułę. Przepraszam, że piszę o rzeczach smutnych (naprawdę wolę recenzować dobre komiksy), ale pogoda za oknem smutna, więc to dobry czas także na smutne wpisy. Zacznijmy od "Japonii..." i koncepcji, żeby w rodzimej edycji opublikować komiksy made in Poland. To była słuszna koncepcja, ale wykonanie już nie. "Osaczańska robota" Bolałka i Babczyńskiego leży i kwiczy, zarówno grafika jak i sama opowieść, bo tak naprawdę nie ma tu żadnej opowieści - obrazkowa impresja z luźno powiązanych słów, kadrów. Słabo. Śledziu dał sobie radę lepiej, rysunkowo bez zarzutu - nie może być inaczej w przypadku faceta z dobrym warsztatem, gorzej sama historia. Ciekawi bohaterowie, ale puenta rozbija fajny klimat komiksu. Na pocieszenie warto napisać, że szorciak Śledzia i tak jest lepszy niż  wątpliwe popisy wielu zagraniczniaków. Bo większość opowiadań z tej antologii to banały: niczego nowego się tu o Japonii nie dowiemy, gorące źródła, gorące Japonki, miasta olbrzymy kontra natura z obowiązkowym wulkanem w tle. Wysoki poziom ogólności, intelektualne i emocjonalne manowce, ślizganie się po powierzchni. Po ten tomik warto sięgnąć tak naprawdę ze względu na dwóch autorów. Dla  Joanna Sfara, który tworzy zabawny portret swojego ekscentrycznego, złośliwego kumpla nabijającego się z japońskich dobrych manier, ale i samych Francuzów. Warto także dla Nicolasa De Crecy. W noweli "Nowi bogowie" tworzy świetnego, surrealistycznego bohatera - to powstający na naszych oczach, szkic postaci. Widzimy,  jak chłonie nowoczesną japońską estetykę i stara się na podstawie tych "zapożyczeń" nadać sobie kształt, bo jak dotąd był bliżej nieokreśony. De Crecy ciekawie analizuje kulturę wizualną współczesnego Nipponu, robi to przewrotnie i niebanalnie. Reszcie autorów, możemy podziękować. Nie pokazują niczego zaskakującego.




Gorzej jeszcze  niż "Japonia..." prezentuje się antologia "W sąsiednich kadrach", która po części przedstawia komiksy zamówione przez Centralę do tej publikacji (zarówno od artystów polskich, jak i czeskich) oraz prace konkursowe na reportaż komiksowy. Antologia miała zawierać prace zrealizowane w konwencji literatury faktu w obrazkach. Jak się okazuje, twórcy komiksowi nie mają pojęcia, czym tak naprawdę jest reportaż. Cholernie to smutne, ale prawdziwe. W antologii znajdziemy bowiem jeden, dosłownie jeden reportaż - autorstwa Tomasza Kontnego i Pawła Piechnika pt. "Perspektywy", szkoda tylko, że rysunek Piechnika jest słaby, bo praca przez to traci. Reszta autorów myli reportaż ze wspomnieniami, własnymi dywagacjami historyczno- społecznymi, relacjami z podróży lub idzie na taką łatwiznę, że opadają ręce. Maciej Pałka i KRL po prostu zapytali kumpli, jak to jest w Czechach. Gdzie tu reporterski dystans, poszukiwanie źródeł? Tematu? Nic więc dziwnego, że znowu wyszły historie o laskach, piwie, Pradze i Kreciku.
Pół biedy, jeśli ktoś na te banalne skojarzenie Czechy - Szuwarek i Krecik miał pomysł, tak jak Wojda i Gawronkiewicz (to jeden z niewielu komiksów, dla którego warto sięgnąć po tę antologię), Gorzej jednak, gdy tak jak w pozostałych pracach - autorzy nie mają nic do powiedzenia. Okazuje się, że mówienie o rzeczywistości komiksiarzom niespecjalnie wychodzi, wręcz nie wychodzi im wcale. Lepiej poruszają się w świecie fantazji, a polsko - czeskich tematów na reportaż jest mnóstwo, choćby czeska społeczność w Zelowie. No ale trzeba by tam pojechać, zrobić wywiady, zdjęcia, potem je zredagować - kupa roboty. Lepiej zapytać kumpla przez twittera, czy czeskie piwo jest dobre. Stąd, choć wspomniane wyżej "Perspektywy" nie podobają mi się graficznie,  bronią honoru tej antologii, bo autorzy jako jedyni zrozumieli temat.Na pocieszenie dodam, że czeskiej stronie wyszło równie kiepsko - poza autorami pasków  z Aloisem Neblem w rolach głównych, ale to znów nie reportaż. Tyle smutnych recenzji tego smutnego jesiennego wieczoru. Czuwaj!

25.11.09

Sacco wraca do Palestyny

Obywatele GB już mogą czytać nowy album Joe Sacco "Footnotes in Gaza", Amerykanie  ( i ściągającty komiksy z amerykańskiego Amazonu) muszą jeszcze  poczekać. Tym razem autor "Palestine" i "Safe Area Gorazde" (no i kilku innych) wraca na Bliski Wschód, by przyjrzeć się sprawie obozu w Rafah. Niestety, nie było mi dane przeczytać jeszcze, ale dziennikarz z "The Observer" już czytał i dzieli się wrażeniami. Z Sacco jest taki problem, że to porządny, wrażliwy chłop, ale chwilami jego obiektywizm bywa dyskusyjny (a to w końcu reportaże). Może teraz będzie lepiej. Tekst zawiera też kilka informacji o samym autorze. Na razie komiksów Sacco nikt z polskich wydawców nie zapowiada, a szkoda, bo raczej  miałyby branie.


12.11.09

Oryginalność to polska specjalność

My być bardzo oryginalni. Robić wszystko "prawie jak", u większych widzieć i na swoje podwórko przenosić, ciut koślawo, bo zbyt odważnie to się jeszcze by nie przyjąć. Właśnie ukazać się pierwsza numer nowe pismo dla biznes "Manager". Twoja mieć wrażenie, że gdzieś już to widzieć. A pewnie, że widzieć, bo to jak w pysk strzelić paskudnie podrabiać amerykański " Esquire". Patrzeć i porównać



          Tu amerykański "Esquire". Każdy grafik wiedzieć - pierwsza klasa layout


                                                                             
 A tu "prawie jak" amerykańska layout. Twoja się pocieszać, że jak podrabiać, to przynajmniej tych lepszych albo najlepciejszych.

9.11.09

Najlepsze ilustrowane książki dla dzieci roku 2009

Według "New York Times". Pełna lista tutaj. A na niej  "Tales from outer suburbia" Shauna Tana, autora "Przybysza". Australijczykom gratulujemy... itd.




8.11.09

Belgom gratulujemy....

Muzeum Herge. Otwarcie nastąpiło w czerwcu tego roku. Architektura godna klasyka. Więcej zdjęć na stronie www.museeherge.com. A kiedy u nas komiks będzie miał takie warunki wystawiennicze?

 



7.11.09

Trochę lansu, trochę frustracji

Praktykowanie lansu sieciowego jakoś nigdy mi nie wychodziło, podobnie z internetowym ekshibicjonizmem - stąd pewne ten blog nie jest prowadzony regularnie, ani specjalnie spektakularnie. Nie mówiąc już o jego formie graficznej. Ostatnio chciałem się z nią troszkę pomocować, tu coś przestawić, tam coś dodać, ale okazało się, że nic z tego nie wyjdzie. Więc na razie zostaje jak jest. Bez fajerwerków. Prosto i pewnie trochę nieelegancko. Ale nawet jeśli ten lans mi nie wychodzi ( gdy usiłuję coś praktykować, to jest nieporadne i od razu myślę że pewien sposób żenujące), sam  się zastanawiam, dlaczego nie pisałem jeszcze o komiksie, który co miesiąc robię z Pawłem Zychem do "Focus Historia".  Piszę zatem.
Od ponad roku (zaczynaliśmy w sierpniu 2008 roku) co miesiąc robimy jednoplanszówkę z anegdotami historycznymi. Najczęściej to opowieść o jakimś chudym literacie, władcy, tudzież sarmacie. Wybryki, powiedzonka, nic poważnego - na szczęście. Fajna zabawa. Scenariusze piszą życiorysy poszczególnych waszmościów, ja je tylko rozpisuję na kadry, choć czasem znalezienie opowiastki nie za długiej, w sam raz na jedną planszę, do łatwych nie należy. A potem, gdy  takowa już się znajdzie - Zychu musi się trochę pomęczyć nad rysunkami.
I tak co miesiąc, dla mnie to przede wszystkim ciekawa szkoła warsztatu i transfer na drugą stronę barykady.
Mam nadzieję, że udany. Jeszcze z lansu. TU wywiad z KRL-em w Dwutygodnik.com.
Frustracja natomiast wiąże się ostatnio, z jakimś dziwnym przeczuciem, że wśród przeciętnego obywatela tego kraju poziom kultury wizualnej, wrażliwości estetycznej jest kiepski. Dyskusja na forach komiksowych nadal ta sama -  ustalanie stopnia znawstwa i wytykanie, kto jest czyim kumplem.  Nic nowego. Tymczasem nie powstało żadne lobby komiksowe, które byłoby zainteresowane wprowadzeniem komiksu do programu szkolnego. Jerzy Szyłak, gdy o tym z nim rozmawiałem stwierdził, że to nie ma sensu i może przynieść odwrotny skutek. Zupełnie się z nim nie zgadam.
Prawie każdy, kto zajmuje się dziś komiksem w jakikolwiek sposób, zapewne zetknął się z nim w okresie szczenięcym. Jasne, że były to spotkania "poza szkołą", ale komiksy nie miały wtedy zbyt wielkiej konkurencji w świecie kolorowych produktów atakujących wyobraźnię. Poza tym, w programie nauczania języka polskiego elementy kultury wizualnej (w tym komiksu) są w mniejszym lub większym stopniu fikcją. W praktyce mało kto je realizuje. Na własne oczy widziałem, jak gimnazjalistom nauczycielka kazała analizować "Bitwę pod grunwaldem" Matejki wręczając reprodukcję wielkości kartki pocztowej. Dzieciaki nie potrafią krytycznie odczytywać komunikatów wizualnych, włącznie z reklamami. Może to tylko moje ponure pieprzenie, ale mam wrażenie, że wyjdzie z tego coś  niedobrego.

Update: Na stronie internetowej "Polityki" w dziale "Recenzje książek dla dzieci" znajdziemy "Wrzątkum" Sieńczyka. No nieźle.

                        
      
Kadr z najnowszego komiksu dla "Focus Historia", ps. Czy ktoś wie, jak się oblewa zdjęcie tekstem w tym cholernym blogspocie?




18.10.09

Nikt (prawie) o tym nie pisze


                           rys. Josh Neufeld/www.smithmag.com

 O reportażu komiksowym Josha Neufelda "New Orleans After the Deluge" ( o ile się nie mylę) nie pisał żaden polski serwis komiksowy, co dziwi tym bardziej, że praca Josha dostępna jest w sieci. Rzecz opowiada o losach 6 mieszkańców Nowego Orleanu, którzy przeżyli Katrinę (lub postanowili od niej uciec).
Każdy z nich wspomina ją w zupełnie inny sposób, ale dla wszystkich była ogromnym wstrząsem. Autor nieźle się napracował, a wydanie albumowe w Stanach zbiera dobre recenzje (wydał je Pantheon). Komiks nadal wisi na stronie "The Smith Magazine". Można go znaleźć TUTAJ. Trochę trzeba się naklikać, ale warto. Cały czas nie mogę zrozumieć, dlaczego po serii "WWA" nikt u nas nie chce zająć się reportażem komiksowym. Ostatnio Centrala zorganizowała konkurs na reporterski komiks. Może coś w końcu się ruszy.

15.10.09

Fajerwerki w nowym numerze



W aktualnym "Przekroju" nagrodzony przez redakcję komiks Sebastiana Skrobola i Bartosza Sztybora "Fajerwerki" (w ramach specjalnego wyróżnienia tygodnika, wybrany spośród komiksów nadesłanych na konukurs MFKowy). Sama relacja z łódzkiego festiwalu również w tym numerze.

12.10.09

Nowa Marzi


                                                      fot. Dupuis

Ale nie w Polsce, tylko we Francji. Choć ten komiks ciężko się czyta i autorka ma problemy z prowadzeniem narracji, to i tak dobrze, że jest. I co nieco o PRL-u zachodni czytelnik się dowie. Czekamy na tłumaczenie

6.10.09

Ku pokrzepieniu serc




Niemcy chcą ratować nawyk czytania u młodego pokolenia. W związku z tym najważniejsze tytuły, takie jak "Der Spiegel" przygotowują specjalne mutacje przeznaczone dla pokolenia You Tube. Pisze o tym Katarzyna Domagała-Pereira na łamach nowego numeru "Press" ( artykuł "Kinder media"). Myślicie, że w takim młodzieżowym, tudzież młodzieżowawym piśmie znajdziemy komiks? Nigdy w życiu. W tekście czytamy: Po dyskusji z dziećmi i rodzicami zrezygnowano z pierwotnego tytułu "Spigiel Junior" - dzieci uznały go za zbyt infantylny. Negatywnie oceniły także komiks na okładce magazynu opowiadając się za fotografią lub karykaturą.  Trzeba przyznać, że okładka wyszła przepiękna i wysmakowana jak dowcip na Oktoberfeście. Banda Brutusów z tych niemieckich dzieciaków, nie ma co. Jeśli młode pokolenie nie chce komiksu, to czego wymagać od starszego. Także nie marudźmy, że w Polsce komiks robi za czarnego luda, jak nawet niemieckie dzieci wiedzą, co jest  gut, a czego należy unikać. W Polsce, choć komiksiarze narzekają nieustannie... w Polsce to Panie za komiksy dostaje się medale. Odznaczenia "Zasłużony dla Kultury Polskiej" otrzymali  właśnie od ministra Zdrojewskiego organizatorzy Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi. I który naród jest bardziej komiksowy?

29.8.09

Archiwum PS Magazine w sieci!





Źródło zdjęć: VCU Libraries Digital Collections


Prawdziwa gratka nie tylko dla komiksiarzy, ale także dla wszystkich ludzi zajmujących się projektowaniem prasowym, ilustracją czy szeroko pojętą komunikacją wizualną (w Polsce nadal czasem przaśną niestety). VCU Libraries Digital Collections opublikowała archiwum "PS Magazine" (the Preventive Maintenance Monthly), którego dyrektorem artystycznym był Will Eisner. Dyrektor artystyczny to za mało powiedziane - Eisner co miesiąc swoimi rysunkami, infografikami, komiksami i ilustracjami wypełniał cały miesięcznik! Nawet dziś, po tylu latach (a prasowe layouty i konwencje starzeją się bardzo szybko) wygląda to wspaniale. "PS Magazine" miało też cholernie oryginalną formułą - był to bowiem periodyk poradnikowy! A dokładnie - periodyk poradnikowy dla wojska, a Eisner wyszedł z założenia , że skomplikowane rzeczy techniczne najłatwiej wytłumaczyć w obrazkach. Wszelkie te niejasności tłumaczyła blond piękność. Żołnierze mogli dowiedzieć się, jak obchodzić się ze sprzętem, jak właściwe wypełnił wojskowe formalności i dlaczego nie warto narzekać na frontowe dostawy. Bob Andelman w biografii Eisnera "A Spirited Life" pisał, że niektórzy sztabowcy nie byli zadowoleni z komiksowej formuły.Ale sami wojacy - wręcz przeciwnie. Eisner otrzymywał mnóstwo listów. Ktoś napisał mu nawet, że dzięki "PS Magazine" nie wykopano go ze służby. Eisner pracował nad "PS Magazine" przez 20 lat! ( 1951 - 1971). Stanowił on podstawę jego domowego budżetu (więc nawet mistrz nie żył tylko z komiksu). Teraz już sami wiecie, kto najlepiej zaprojektowałby (gdyby żył) logo Wojska Polskiego. A tak mamy paskudztwo za 22.000 złotych.

Archiwum PS Magazine znajdziecie TU

21.8.09

Debta i marudzenie





Najpierw marudzenie (jak to w Polsce). Gdym w drugiej klasie liceum wiedział, że za kilka lat zajmę się zawodowo komiksem to nie popełniłbym największej głupoty, czyli olania możliwości korzystania ze szkolnego dobrodziejstwa - nauki francuskiego w zakresie 5 godzin tygodniowo. Byłem głupi. Do dziś pluję sobie w brodę. Efekt tego jest taki, że dziś mogę sobie jedynie pooglądać tak zmyślne projekty jak "Journal de guerre" Tardiego i Verney'a. Bardzo ciekawie to wygląda plastycznie. Może czyta się źle, monotonnie, głupio - tego się już nie dowiem. Ale warto popatrzeć. Forma robi wrażenie.
Sprawa nr 2 - jutro o 14.00 w gdańskim Ratuszu Staromiejskim będę brał udział w debacie "Narysuj swoją wolność – komiksowe drogi do wolności w Polsce. " Wystąpią także: Jerzy Szyłak, Timof, Marek Lachowicz + jeszcze jedna osoba (na gildii stoi namazane, że Szymon Holcman, ale raczej to nieaktualne). Miejmy nadzieję, że coś z tej dyskusji wyniknie. Tymczasem czołówki z projektu Tardiego. Każdy odcinek ma 20 stron.

źródło zdjęć: Casterman, klikać śmiało

9.8.09

Prasówka






"Respublica" to czasopismo, do którego mam ogromny szacunek. Długa tradycja, wiele ważnych dyskusji literackich, socjologicznych i politologicznych (a także i politycznych) na koncie, a w spisie treści dobrzy autorzy (choć wiadomo, że poglądy bardzo różniste). Pismo z gatunku mądrych, a nie "mondrych", a przede wszystkim pismo poważne. I jako pokazuje ostatni numer - pismo otwarte. Znajdziemy w nim - Panowie, Panie - komiks. Leela Cerano (jeśli popełniłem błąd w nazwisku autorki to mnie poprawcie) jednak nie zachwyca. Komiks jest bowiem zupełnie odczapowy. Ktoś pomyślał, że dobry opowieść obrazkowa musi nade wszystko podejmować ważkie tematy.
A tu ważność jest potrójna: wątek żydowski + kobiecość + aborcja. Niestety nie równa się to sukces artystyczny. Nowelka jest nijaka, bez puenty. Średniak to mało powiedziane. Szkoda, że "Respublica" słynąca z gęstego sita w doborze publicystów nie posłużyła się tym sitem przy doborze komiksu. Ale miejmy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.
Na pocieszenie polecam "Ryms". Nie mam tu nic o komiksie (poza Butenką), bo to kwartalnik poświęcony książce dla dzieci i młodzieży. Ale i tak warto zajrzeć, bo sporo pisze się tu o ilustracji, estetyce, tym, jak powinno kształtować się gusty plastyczne młodego pokolenia. Warto znać - okładkę zrobił Maciek Blaźniak. Sympatyczną okładkę dodajmy

1.8.09

Śledziu (prawie) w TV


Znowu długo mnie nie było. Nadal muszę brać udział w konkursie na najbardziej nieaktualizowany blog komiksowy (z niejakim K. Konwerskim). Ale tym razem Karol zamieścił u siebie taki wpis, że wygrał z kolei konkurs na najbardziej cytowany blog komiksowy ostatnich tygodni. Nie ma co, obwieszczenie o urodzinach 31. Śledzia na ekranie w tramwaju, to rzecz bez precedensu. Skoro już wieść o śledziowym przejściu przez 3 dziesięciolatkę tak się rozeszła po sieci, pozwolę sobie wkleić tutaj fragmenty wywiadu ze Śledziem, który w 2005 roku zrobiłem dla "Lampy" (nr 3/12 marzec 2005).
Dla fanów "Produktu" te anegdotki to rzecz obowiązkowa.

O Ciachciarachciachu

To był taki pan pod pięćdziesiątkę, który mieszkał na Szwedrowie w Bydgoszczy i przychodził do lokalnego przybytku- lodziarni. Lodziarnia słynęła z tego, że można było się tam napić piwa. Ta ksywa wzięła się stąd, że jak była jakaś bójka to on zawsze robił: "ciach, cia, rach i ciach". I połączyłem jego wizerunek ze świadomością człowieka, którego moi koledzy spotkali w Barze gdańskim koło stadionu bydgoskiej Zawiszy. On im wtedy powiedział, że wyczuwa w nich potencjał telepatyczny. Ten tekst pojawił się później w ,,Osiedlu"

O konszachtach ze Sweet Noise
(w "Produkcie" pojawił się komiks "Czas ludzi cienia" związany z kapelą)

To Sweet Noise nam to zaproponowali. Ja sobie pomyślałem, że to jest dobra szansa, żeby wywindować troszeczkę ,,Produkt". Goście faktycznie o naszym magazynie mówili. Jak gdzieś tam pokazywali się w telewizji, to wyciągali Prodkukt i okładka w telewizji była. Ale to się na sprzedaż nie przełożyło. To miała być taka opcja, że oni medialnie wypromują "Produkt", a my zrobimy komiks. Czysty deal, rącza rączkę myje. Tylko, że my tej rączki nie umyliśmy do końca. Głosów od czytelników też nie mieliśmy, żeby im się komiks podobał. To był martwy pod względem uczuć twór. Potem na naszej stronie umieściliśmy informację, że tego nie kontynuujemy, bo nic do niego nie czujemy. Zadzwoniła do mnie managerka Sweet Noise, a ja wtedy leżałem totalnie zjarany na jakiejś plaży. Ona mówi mi, że Glaca jest smutny, a ja byłem wtedy strasznie wesoły. I to mi wtedy strasznie nie grało, że ja jestem taki wesoły, a Glaca taki smutny. Ale co tam. Nie kręci, nie robi się.







24.6.09

Leśna niewiasta

fot. www.reprodukt.com

Malerin Moki to niemiecka artystka, która zajmuje się różnościami. Robi zdjęcia, filmy, ale najciekawsze i tak są ilustracje i komiksy. A w nich leśna mania, ostępy, przeróżne borostwory i hubostowory. Ale jest w tym naprawdę niezła. W pracach tych widać trochę pokrewieństwo z filmami Miyazakiego (z "Nausiccą" na przykład). Niemieckie Reprodukt wydało jej "Asleep in a foreign place kilk lat temu. Znajdziecie ją też w magazynie "Orang". A kilka prac jeszcze na
www.mioke.de

23.6.09

Pan Tadeusz




Spotkałem pana Taduesza w weekend. Nie dość, że muzykuje, to jeszcze jest (podobno) bioenergoterapeutą. Na jego wizytówce widać, jak bierze na klatę żelazko i sztućce (taki magneto man). Ale to raczej pozytywna energia. Proszę zwrócić uwagę, że ma iście komiksowe wyczucie koloru i desenie koszuli idealnie pasują do barw tagów na ścianie

18.6.09

eeeee...komiks....zło





Wczoraj wylądowałem w studenckim Radio Afera, a precyzyjnie rzecz ujmując - w programie Filipa Bąka "Prosto z kadru". Było ciekawie. Po pierwsze musiałem oswoić sobie zupełnie inną formę komunikacji. Jako typowy wzrokowiec, stresuję się przed mikrofonem, dlatego przez połowę programu nie mogłem opanować tego cholernego "eeeee" między słowami. Potem już lepiej szło. Ale nie ma co się przejmować, skoro Jacek Żakowski w Tok FM też ma problemy z "eeeee" (choć u niego to brzmi raczej jak "mniommmmm"), więc debiutant nie powinien się wstydzić. Drugi radiowy problem to mikrofon - trzeba ciągle mówić na wprost niego, a ja się wiercę i kręcę głową, więc część wypowiedzi miała syndrom odgłosu z drugiego pokoju.
Z Filipem mówiliśmy chyba do rzeczy: kilka standardów "dlaczego komiks", potem chwila o Sfarze i parę pseudo-teoretycznych rozważań na temat siły obrazkowego medium. Na koniec był apel o czytanie papieru (prasy i komiksów w wersji papierowej) i w sumie wyszło nam niestety takie kazanie o internetowym szatanie, który staje się bardzo złudnym i powierzchownym źródłem wiedzy. Tak w skrócie to wyglądało. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się do Filipa wrócić, bo to niezły trening na kontrolowanie tego, co się mówi i oswajanie się z mikrofonem.

A dzisiaj w "Przekroju" Joanna Woźniczko-Czeczott popełniła długi tekst o izraelskim artyście Zevie Engelmayerze. Gorąco polecam. Komiksiarz wystąpił w Polsce w antologii "Kompot".

Zadziwiający jest natomiast felieton Mariusza Szczygła w "Dużym Formacie". Zaskoczył mnie. In minus niestety. Otóż ten jeden z najlepszych polskich reporterów dzieli się swymi refleksjami z pobytu we Francji, a dokładnie z francuskiej księgarni w Lille. Cytuję:

Zobaczyłem, że na piętrze, gdzie odbywają się spotkania, jest ze sto krzeseł, a na każdym siedzi młody człowiek i czyta. Jedni czytają książki cieńsze, inni grubsze. Wspaniałe wrażenie. Pomyślałem, że podejrzę co czytają. Wszyscy trzymali w rękach komiksy. Ani jednej tradycyjnej książki. Ale dojrzałem w pierwszym rzędzie pana w średnim wieku, który pochylał głowę. "Moja nadzieja - pomyślałem. Przez ramię podejrzę, co czyta". Moża chociaż on jeden ma stuprocentową książkę.


Smutne jest szczególnie to ostatnie zdanie. Myślałem, że dzieła sztuki dzielą się ze względu na swoją wartość, a nie ze względu na medium. Każdy z nas jest w stanie wymienić mnóstwo "stuprocentowych książek", które są kilka razy głupsze od wielu komiksów. Zamiast podglądać, co czytają, uczciwiej byłoby samemu coś z tych "niestuprocentowych książek" przeczytać.
Cóż, reporterska otwartość jak widać nie obejmuje komiksu.

Ale najważniejsze - czytajmy papier, byle był "stuprocentowy" niezależnie od medium do jakiego go wykorzystano.






10.6.09

Dziś komiks w Przekroju

fot. Firstsecond books



W dzisiejszym "Przekroju" recenzja "Deogratias" i "Epizodów z Auschwitz". "Deogratias" trafi do księgarń 22 czerwca. To tak na wszelki wypadek. Zareklamuję ten numer tygodnika jednak przede wszystkim ze względu na wywiad z naszym koszykarzem, Marcinem Gortatem - a dokładnie, ze względu na świetny zabieg graficzny, jaki został zastosowany w tym tekście. Sprawdźcie koniecznie, szczególnie jeśli sami gracie/graliście w kosza. Strony 36-37

5.6.09

Dlaczego mnie tu nie ma

rys. niezastąpiony Paweł Zych


Rysunek chyba tłumaczy wszystko. Już za chwilę, już za moment zmienię stan skupienia ( w aspekcie społecznym rzecz jasna, no i duchowym). Przez te dwa ostatnie miesiące nie było czasu na blogowanie. Choć jako blogger zupełnie się nie sprawdzam. Raz, że regularność nie jest moją domeną, a dwa - nie mam aż tak silnej potrzeby ekshibicjonizmu i pisanie o każdej drobnostce na naszym podwórku komiksowym, mija się z celem trochę. Niemniej sporo się wydarzyło przez te dwa miesiące. Bardzo żałuję, że nie mogłem pojechać na BFK i pogadać z mr. Delisle. Trudno. A co do bloga, jeszcze tu wrócę.

8.4.09

chochlik klezmerski

foto: First Second Books

Dziś w "Przekroju" recenzja- zapowiedź nowego komiksu Sfara. Niestety, z materiału drukowanego uciekł dopisek, że komiks ukaże się pod koniec kwietnia. Chochliki są przed świętami wyjątkowo aktywne. Przepraszamy za usterki.

6.4.09

Komiksiarz, czyli robotnik z drugiego planu



copyright: www.asafhanuka. com


Co to za foto? To rysunki braci Hanuków - Tomera i Asafa. A rysunki owe to nic więcej jak projekty do głośnego filmu "Walc z Baszirem", który właśnie śmiga w polskich kinach i rozpisują się o nim media. Teraz przerwa na podziękowania za inspiracje do tego wpisu dla Przemka Pawełka (www.przemekp.blogspot.com), który właśnie wrócił z kina, a o bliźniakach Hanuka nic nie wiedział. Z resztą nie tylko on. W ostatnim tygodniu miałem w rękach kilka gazet, gdzie recenzowano ten film i żaden recenzent o komiksiarzach, którzy wywarli niebagatelny wpływ na oprawę graficzną tej animacji nie był łaskaw się zająknąć. - NIKT dosłownie . A bez Hanuków ten film tak by nie wyglądał. Dziwi to choćby dlatego, że ci rysownicy nie urwali się z choinki. Asaf robi ilustracje do "New York Timesa", "Forbesa" , "Newsweeka" i wielu innych magazynów, jego prace znajdziemy w katalogach poświęconych współczesnej ilustracji, no i stworzył obrazkową adaptację "Pizzeria Kamikaze" Etgara Kereta. Ale widocznie to za mało, żeby w Polsce ktoś go znał. A może to dystrybutor "Walca..." w materiałach prasowych dziennikarzy nie raczył o istnieniu Hanuków poinformować? Nawet jeśli nie informował, czasem warto pogrzebać w sieci.
Tak w ogóle to dochodzi do zabawnej powtórki z rozrywki - kiedy do kin wchodziło "Trio z Belleville" Chometa, o dyrektorze artystycznym całej produkcji - słynnym rysowniku Nicolasie De Crecy też nikt się nie pisnął A De Crecy podobnie jak Hanukowie swoim stylem rysunkowym wyznaczył charakter animacji, przy której pracował.
Trochę szkoda, że komiksiarz grzebiący nad filmem to taki robotnik z drugiego planu. Kto inny spija za niego śmietankę.

Ufff. To tyle frustracji. Marudzę, a sam bym mógł wystąpić w niechlubnych zawodach na najbardziej nieregularnie prowadzonego bloga. Konkurować mógłbym tylko z Karolem Konwerskim. Cóż, w ostatnim miesiącu czas płynął niezwykle szybko. Zrobiła się piękna wiosna, na moim osiedlu każda klatka i ławkach ma swoich partyzantów, którzy oblegają ją co wieczór na pogawędkach przy jednym piwku na trzech. Chciałbym ukraść im trochę tego zbędnego czasu, puszczonego z dymem tanich fajek.

A tymczasem dobranoc. Zapraszam do "Przekroju" w czwartek, "Machiny" gdzie też się zacząłem udzielać, a żeby dopełnić lanserksą formułę wspomnę na koniec o "Focus Historia" - tam z Pawłem Zychem co miesiąc robimy komiks historyczny. Zero patosu, anegdodtki z życia historycznych VIPów i ich niecne sprawki.



26.2.09

Kochana Polsko


Fota zrobiona w drodze do pracy (przedmieścia Poznania). Jak widać, real life potrafi być prawdziwie komiksowy. Zabawne, że psa nigdy tam nie widziałem. Niech żyje cudowny język agresji. Jeśli macie coś równie ciekawego, wysyłajcie - zrobimy na blogu galeryjkę.

13.2.09

Przed premierą: Skasowałem Adolfa Hitlera





Gorączka po Angouleme minęła. Teraz czas na rodzime nagrody i festiwale. Już jutro odbędzie się wręczenie "polskiego Angouleme". W naszym komiksowym światku jest to właściwie impreza bardzo niszowa, ot spotyka się kilka osób. Warto jednak zajrzeć do Krakowa (14.02, godz.12.oo, Pod Jaszczurami, Rynek Główny 8), bowiem jednym z punktów programu będzie spotkanie z Cyrilem Pedrosą, autorem urzekających "Trzech Cieni". W zeszłym roku to właśnie Pedrosa zdobył "polskie Angouleme. Za chwilę wszyscy będą łapać się za portfele z okazji nadciągającego WSK, bo jak zawsze z tej okazji wydawcy nie poskąpią nam kilku dobrych premier. Jedną z nich będzie "I killed Adolf Hitler" Jasona, album który u nas ukaże się podobno pod tytułem "Skasowałem Adolfa Hitlera" i wyda ją Taurus Media. A że wersja amerykańska trafiła do mnie niedawno, to grzechem byłoby się jej nie przyjrzeć. Tym razem nie jest to ani komiks niemy, ani czarno-biały (kolorki nałożył niejaki Hubert), niemniej fabuła opowieści i atmosfera całego komiksu ma chyba jeszcze bardziej pokręcony klimat niż wydane wcześniej u nas „Pssst!”. Bohaterami są te same, depresyjne i człekokształtne postaci z pustymi oczodołami, a Jason jest równie ostry, drapieżny i inteligentny w swoim czarnym humorze. Norweg, pod płaszczykiem sensacyjnej historii skrywa głębszy przekaz. Bo tuż po tym, jak nakarmiliśmy swoje oczy okładką i tytułem rodem z gazetek o tanich sensacjach, okazuje się, że to nie Adolf Hitler odgrywa w tej opowieści główną rolę. Odgrywa ją czas, a dokładnie wpływ upływu czasu na życie człowieka czy też kochającej się pary. Zabrzmiało patetycznie, ale cała historia została skonstruowana tak bezpretensjonalnie, misternie i zarazem lekko, że czujemy to mówiąc najkrócej – między kadrami. Jason po raz kolejny jest mistrzem subtelności, niuansów i smaczków – dlatego tak trudno mi pisać o jego komiksie. Bezcelowe byłoby streszczanie fabuły, a zarazem dojście do istoty rzeczy odbiera smak lektury. To może inaczej… dlaczego warto przeczytać ten skromny, liczący 48 stron albumik? Bo w trakcie lektury uśmiechniemy się pod nosem z samych siebie, a jednocześnie możemy się trochę o siebie bać, a może nawet siebie obawiać. Bo Jason wciąga nas w inteligentną grę. Bo z jednej sceny czy ujęcia potrafi wycisnąć bardzo wiele emocji. Bo świetne posługuje się popkulturowymi kliszami, aby zrobić mądry komiks – w warstwie graficznej oszczędny, cichy i bez fajerwerków, a za to bogaty w warstwie intelektualne.
PS. Zapomniałem dodać, że ma świetne dialogi.
PS2. Premiera na WSK

1.2.09

Angouleme - mamy zwycięzców!

ten zatroskany gość to Blutch




Co tu dużo mówić - mijający weekend w świecie komiksu to przede wszystkim festiwal w Angouleme. W tym roku nagrody zgarnęli:

W kategorii: "album roku" - Winshluss za "Pinocchio"

W kategorii: "grand prix miasta Angouleme" - Blutch, znany polskim czytelnikom z wydanej u nas "Rozkoszy" (Post)

W kategorii "essentiel jeunesse" - Joann Sfar za komiksową adaptację "Małego księcia"

Więcej informacji o nagrodach w poszczególnych kategoriach znajdziecie tutaj

http://www.bdangouleme.com/49-palmares-2009-fauve-dor-prix-du-meilleur-album

Marzena Sowa, której "Marzi" znalazła się na liście nominowanych, nie zdobyła żadnej nagrody.

To teraz czekamy, które z nagrodzonych w tym roku albumów, wydadzą nasi edytorzy.

27.1.09

Dwa razy Ubisoft

"Shaun White Snowboarding" - to nie jest gra dla niecierpliwych ludzi

"Prince of Persia" - wszystko pięknie, ale zabawy nie uświadczysz

„Shaun White Snowboardning” to gra, która trochę niesłusznie zbiera cięgi od recenzentów. Dobrałem się do niej mniej więcej w tym samym czasie, co do nowej „Prince of Persia”. O ile nowe przygody księcia graficznie prezentują się pięknie, to tytuł jest zupełnie pozbawiony miodu i schematyczny. Po godzinie zabawy, wszystkie karty mamy tu odkryte. Poza tym, tak jak bank jest do zarabiania, tak gra jest do grania. A nie do oglądania. A „PoPa” się ogląda, co na dłuższą prowadzi do klęski, bo za taki interaktywny film z bajerkami to dziękuję bardzo.

O dziwo, w mediach o Księciu piszę się dużo i większości w superlatywach, ku mojemu zdumieniu. Natomiast o „Shaun White” (tego samego wydawcy), niewielu wspomina, a jeśli już to raczej negatywnie. A w gruncie rzeczy ten naprawdę przyjemny symulator snowboardu stał się ofiarą pewnej tendencji na rynku gier – robienia krótkich, łatwych tytułów, które nie wymagają od sterującego padem większego zaangażowania.

Co tak odpycha recenzentów od „Saun White”? Jeśli pragniemy rozkręcić naszego ridera na stoku, potrzebujemy sporo czasu, aby brać udział w zaplanowany przez scenariusz konkursach i zgarniać kasę. Za gotówkę kupujemy lepsze deski, pomagające wykonywać trudniejsze tricki, co w konsekwencji daje nam lepszą zabawę. W sumie, ma to sens, bo nowicjusz nie będzie na desce śmigał bez problemów.

Ale ci straszni autorzy każą nam się uczyć, mieć trochę cierpliwości i poświęcić te kilkanaście godzin, które w tym czasie pozwoliłby nam przecież na ukończenie takiego „God of War: Chains of Olympus”. Ale jeśli stać nas na cierpliwość, to „Shaun White” daje sporo satysfakcji i skrywa w sobie dużo lekkości i swobody (sterowanie podobne do „Skate”), a w dodatku prezentuje rozległe stoki oraz klimatyczną muzykę. Oczywiście nie jest pozbawiony wad. Czasami nasz zawodnik zwalnia, a mapkę pomagającą w lokalizowaniu kolejnych zadań projektował chyba jakiś skaut, bo trudno na te zadania trafić. Ale mimo wszystko „Shaun White” daje nam o wiele więcej niż nieszczęsny i do bólu łatwy „Prince of Persia”.

ps. obydwa wspomniane wyżej tytuły to wersje na Xbox360.


7.1.09

Komiks na kryzys

klikać, co by większy się zrobił

Swego czasu, a dokładnie latem minionego roku pewna osoba z WBK poprosiła mnie o zrobienie dla tegoż banku komiksu skierowanego do młodego klienta. A że byłem wtedy copywriterem, - scenariusz napisałem raz dwa. Potem namówiłem Tomka Zycha (Titosa), żeby go narysował, co wykonał świetnie - jak widać na obrazku. Oczywiście komiks się spodobał nawet, ale potem i tak nie został od nas kupiony. Cóż, wyprzedziliśmy trochę z Titosem dzieje światowej bankowości, bo dziś w czasie kryzysu lokaty są w cenie (wyższe rzecz jasna). No ale mimo naszego "wizjonerstwa" komiks jak leżał w szufladzie tak leży. Zatem jest do kupienia i wykorzystania do celów reklamowych - oczywiście po modyfikacjach i dostoswania do barw i oferty danego banku, słowem modyfikacji. Bo szkoda, zeby dobry koncept leżał, a copyright należy do nas w dalszym ciągu.Zatem, jeśli czytelniku jesteś bankowcem decydentem, może się skusisz.