13.2.09

Przed premierą: Skasowałem Adolfa Hitlera





Gorączka po Angouleme minęła. Teraz czas na rodzime nagrody i festiwale. Już jutro odbędzie się wręczenie "polskiego Angouleme". W naszym komiksowym światku jest to właściwie impreza bardzo niszowa, ot spotyka się kilka osób. Warto jednak zajrzeć do Krakowa (14.02, godz.12.oo, Pod Jaszczurami, Rynek Główny 8), bowiem jednym z punktów programu będzie spotkanie z Cyrilem Pedrosą, autorem urzekających "Trzech Cieni". W zeszłym roku to właśnie Pedrosa zdobył "polskie Angouleme. Za chwilę wszyscy będą łapać się za portfele z okazji nadciągającego WSK, bo jak zawsze z tej okazji wydawcy nie poskąpią nam kilku dobrych premier. Jedną z nich będzie "I killed Adolf Hitler" Jasona, album który u nas ukaże się podobno pod tytułem "Skasowałem Adolfa Hitlera" i wyda ją Taurus Media. A że wersja amerykańska trafiła do mnie niedawno, to grzechem byłoby się jej nie przyjrzeć. Tym razem nie jest to ani komiks niemy, ani czarno-biały (kolorki nałożył niejaki Hubert), niemniej fabuła opowieści i atmosfera całego komiksu ma chyba jeszcze bardziej pokręcony klimat niż wydane wcześniej u nas „Pssst!”. Bohaterami są te same, depresyjne i człekokształtne postaci z pustymi oczodołami, a Jason jest równie ostry, drapieżny i inteligentny w swoim czarnym humorze. Norweg, pod płaszczykiem sensacyjnej historii skrywa głębszy przekaz. Bo tuż po tym, jak nakarmiliśmy swoje oczy okładką i tytułem rodem z gazetek o tanich sensacjach, okazuje się, że to nie Adolf Hitler odgrywa w tej opowieści główną rolę. Odgrywa ją czas, a dokładnie wpływ upływu czasu na życie człowieka czy też kochającej się pary. Zabrzmiało patetycznie, ale cała historia została skonstruowana tak bezpretensjonalnie, misternie i zarazem lekko, że czujemy to mówiąc najkrócej – między kadrami. Jason po raz kolejny jest mistrzem subtelności, niuansów i smaczków – dlatego tak trudno mi pisać o jego komiksie. Bezcelowe byłoby streszczanie fabuły, a zarazem dojście do istoty rzeczy odbiera smak lektury. To może inaczej… dlaczego warto przeczytać ten skromny, liczący 48 stron albumik? Bo w trakcie lektury uśmiechniemy się pod nosem z samych siebie, a jednocześnie możemy się trochę o siebie bać, a może nawet siebie obawiać. Bo Jason wciąga nas w inteligentną grę. Bo z jednej sceny czy ujęcia potrafi wycisnąć bardzo wiele emocji. Bo świetne posługuje się popkulturowymi kliszami, aby zrobić mądry komiks – w warstwie graficznej oszczędny, cichy i bez fajerwerków, a za to bogaty w warstwie intelektualne.
PS. Zapomniałem dodać, że ma świetne dialogi.
PS2. Premiera na WSK

Brak komentarzy: