22.12.09
18.12.09
Update, upgrade!
13.12.09
Odwieczny spór o się czyta się ogląda
9.12.09
Prasówka
Kilka rzeczy w tym miesiącu, o których zapomniałem. W grudniowym komiksie dla "Focus Historia" z Pawłem Zychem pastwimy się nad Mikołajem Rejem, który niezbyt zacnie chce się rozprawić z chłopem.
W najnowszym "Przekroju" ukazała się kolumna komiksowa. Tym razem razem: "Mały książę" w wersji Sfara i Findakly (choć pani kolorystka nie figuruje na okładce, dla mnie jest współautorką, a nie tylko wyrobnikiem) oraz "Pamiętam, jak..." Flixa. Numer w kioskach. Poza tym na łamach "Dwutygodnika" poszła moja recenzja reportaży Włodzimierza Nowaka "Serce narodu koło przystanku". Cieszę się, bo samych komiksów czytać nie można a ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, że dawno nigdzie nie napisałem recenzji żadnej książki. A przecież zajmowałem się nimi przez kilka lat w prasie lokalnej. To były zabawne czasy, bo na łamach "Gazety Jarocińskiej" puszczano mi wywiady z Krzysztofem Vargą czy Andruchowyczem, choć w miasteczku pewnie kilkanaście osób czytało ich książki. Ale gazeta miała ambicje, no i słusznie. Na deser recenzja Motostrom na PSP, która wisi na przekroj.pl Nerwy można sobie zniszczyć na tej grze. Opuszki palców również. I ciągle nie potrafię oblewać zdjęć tekstem, ten blog chyba zawsze będzie brzydki graficznie.
2.12.09
Piętno antologii
25.11.09
Sacco wraca do Palestyny
12.11.09
Oryginalność to polska specjalność
9.11.09
Najlepsze ilustrowane książki dla dzieci roku 2009
8.11.09
Belgom gratulujemy....
7.11.09
Trochę lansu, trochę frustracji
Update: Na stronie internetowej "Polityki" w dziale "Recenzje książek dla dzieci" znajdziemy "Wrzątkum" Sieńczyka. No nieźle.
Kadr z najnowszego komiksu dla "Focus Historia", ps. Czy ktoś wie, jak się oblewa zdjęcie tekstem w tym cholernym blogspocie?
18.10.09
Nikt (prawie) o tym nie pisze
15.10.09
Fajerwerki w nowym numerze
W aktualnym "Przekroju" nagrodzony przez redakcję komiks Sebastiana Skrobola i Bartosza Sztybora "Fajerwerki" (w ramach specjalnego wyróżnienia tygodnika, wybrany spośród komiksów nadesłanych na konukurs MFKowy). Sama relacja z łódzkiego festiwalu również w tym numerze.
12.10.09
Nowa Marzi
Ale nie w Polsce, tylko we Francji. Choć ten komiks ciężko się czyta i autorka ma problemy z prowadzeniem narracji, to i tak dobrze, że jest. I co nieco o PRL-u zachodni czytelnik się dowie. Czekamy na tłumaczenie
6.10.09
Ku pokrzepieniu serc
29.8.09
Archiwum PS Magazine w sieci!



Źródło zdjęć: VCU Libraries Digital Collections
Prawdziwa gratka nie tylko dla komiksiarzy, ale także dla wszystkich ludzi zajmujących się projektowaniem prasowym, ilustracją czy szeroko pojętą komunikacją wizualną (w Polsce nadal czasem przaśną niestety). VCU Libraries Digital Collections opublikowała archiwum "PS Magazine" (the Preventive Maintenance Monthly), którego dyrektorem artystycznym był Will Eisner. Dyrektor artystyczny to za mało powiedziane - Eisner co miesiąc swoimi rysunkami, infografikami, komiksami i ilustracjami wypełniał cały miesięcznik! Nawet dziś, po tylu latach (a prasowe layouty i konwencje starzeją się bardzo szybko) wygląda to wspaniale. "PS Magazine" miało też cholernie oryginalną formułą - był to bowiem periodyk poradnikowy! A dokładnie - periodyk poradnikowy dla wojska, a Eisner wyszedł z założenia , że skomplikowane rzeczy techniczne najłatwiej wytłumaczyć w obrazkach. Wszelkie te niejasności tłumaczyła blond piękność. Żołnierze mogli dowiedzieć się, jak obchodzić się ze sprzętem, jak właściwe wypełnił wojskowe formalności i dlaczego nie warto narzekać na frontowe dostawy. Bob Andelman w biografii Eisnera "A Spirited Life" pisał, że niektórzy sztabowcy nie byli zadowoleni z komiksowej formuły.Ale sami wojacy - wręcz przeciwnie. Eisner otrzymywał mnóstwo listów. Ktoś napisał mu nawet, że dzięki "PS Magazine" nie wykopano go ze służby. Eisner pracował nad "PS Magazine" przez 20 lat! ( 1951 - 1971). Stanowił on podstawę jego domowego budżetu (więc nawet mistrz nie żył tylko z komiksu). Teraz już sami wiecie, kto najlepiej zaprojektowałby (gdyby żył) logo Wojska Polskiego. A tak mamy paskudztwo za 22.000 złotych.
Archiwum PS Magazine znajdziecie TU
21.8.09
Debta i marudzenie




Najpierw marudzenie (jak to w Polsce). Gdym w drugiej klasie liceum wiedział, że za kilka lat zajmę się zawodowo komiksem to nie popełniłbym największej głupoty, czyli olania możliwości korzystania ze szkolnego dobrodziejstwa - nauki francuskiego w zakresie 5 godzin tygodniowo. Byłem głupi. Do dziś pluję sobie w brodę. Efekt tego jest taki, że dziś mogę sobie jedynie pooglądać tak zmyślne projekty jak "Journal de guerre" Tardiego i Verney'a. Bardzo ciekawie to wygląda plastycznie. Może czyta się źle, monotonnie, głupio - tego się już nie dowiem. Ale warto popatrzeć. Forma robi wrażenie.
Sprawa nr 2 - jutro o 14.00 w gdańskim Ratuszu Staromiejskim będę brał udział w debacie "Narysuj swoją wolność – komiksowe drogi do wolności w Polsce. " Wystąpią także: Jerzy Szyłak, Timof, Marek Lachowicz + jeszcze jedna osoba (na gildii stoi namazane, że Szymon Holcman, ale raczej to nieaktualne). Miejmy nadzieję, że coś z tej dyskusji wyniknie. Tymczasem czołówki z projektu Tardiego. Każdy odcinek ma 20 stron.
źródło zdjęć: Casterman, klikać śmiało
9.8.09
Prasówka


"Respublica" to czasopismo, do którego mam ogromny szacunek. Długa tradycja, wiele ważnych dyskusji literackich, socjologicznych i politologicznych (a także i politycznych) na koncie, a w spisie treści dobrzy autorzy (choć wiadomo, że poglądy bardzo różniste). Pismo z gatunku mądrych, a nie "mondrych", a przede wszystkim pismo poważne. I jako pokazuje ostatni numer - pismo otwarte. Znajdziemy w nim - Panowie, Panie - komiks. Leela Cerano (jeśli popełniłem błąd w nazwisku autorki to mnie poprawcie) jednak nie zachwyca. Komiks jest bowiem zupełnie odczapowy. Ktoś pomyślał, że dobry opowieść obrazkowa musi nade wszystko podejmować ważkie tematy.
A tu ważność jest potrójna: wątek żydowski + kobiecość + aborcja. Niestety nie równa się to sukces artystyczny. Nowelka jest nijaka, bez puenty. Średniak to mało powiedziane. Szkoda, że "Respublica" słynąca z gęstego sita w doborze publicystów nie posłużyła się tym sitem przy doborze komiksu. Ale miejmy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.
Na pocieszenie polecam "Ryms". Nie mam tu nic o komiksie (poza Butenką), bo to kwartalnik poświęcony książce dla dzieci i młodzieży. Ale i tak warto zajrzeć, bo sporo pisze się tu o ilustracji, estetyce, tym, jak powinno kształtować się gusty plastyczne młodego pokolenia. Warto znać - okładkę zrobił Maciek Blaźniak. Sympatyczną okładkę dodajmy
1.8.09
Śledziu (prawie) w TV
Znowu długo mnie nie było. Nadal muszę brać udział w konkursie na najbardziej nieaktualizowany blog komiksowy (z niejakim K. Konwerskim). Ale tym razem Karol zamieścił u siebie taki wpis, że wygrał z kolei konkurs na najbardziej cytowany blog komiksowy ostatnich tygodni. Nie ma co, obwieszczenie o urodzinach 31. Śledzia na ekranie w tramwaju, to rzecz bez precedensu. Skoro już wieść o śledziowym przejściu przez 3 dziesięciolatkę tak się rozeszła po sieci, pozwolę sobie wkleić tutaj fragmenty wywiadu ze Śledziem, który w 2005 roku zrobiłem dla "Lampy" (nr 3/12 marzec 2005).
Dla fanów "Produktu" te anegdotki to rzecz obowiązkowa.
O Ciachciarachciachu
To był taki pan pod pięćdziesiątkę, który mieszkał na Szwedrowie w Bydgoszczy i przychodził do lokalnego przybytku- lodziarni. Lodziarnia słynęła z tego, że można było się tam napić piwa. Ta ksywa wzięła się stąd, że jak była jakaś bójka to on zawsze robił: "ciach, cia, rach i ciach". I połączyłem jego wizerunek ze świadomością człowieka, którego moi koledzy spotkali w Barze gdańskim koło stadionu bydgoskiej Zawiszy. On im wtedy powiedział, że wyczuwa w nich potencjał telepatyczny. Ten tekst pojawił się później w ,,Osiedlu"
O konszachtach ze Sweet Noise
(w "Produkcie" pojawił się komiks "Czas ludzi cienia" związany z kapelą)
To Sweet Noise nam to zaproponowali. Ja sobie pomyślałem, że to jest dobra szansa, żeby wywindować troszeczkę ,,Produkt". Goście faktycznie o naszym magazynie mówili. Jak gdzieś tam pokazywali się w telewizji, to wyciągali Prodkukt i okładka w telewizji była. Ale to się na sprzedaż nie przełożyło. To miała być taka opcja, że oni medialnie wypromują "Produkt", a my zrobimy komiks. Czysty deal, rącza rączkę myje. Tylko, że my tej rączki nie umyliśmy do końca. Głosów od czytelników też nie mieliśmy, żeby im się komiks podobał. To był martwy pod względem uczuć twór. Potem na naszej stronie umieściliśmy informację, że tego nie kontynuujemy, bo nic do niego nie czujemy. Zadzwoniła do mnie managerka Sweet Noise, a ja wtedy leżałem totalnie zjarany na jakiejś plaży. Ona mówi mi, że Glaca jest smutny, a ja byłem wtedy strasznie wesoły. I to mi wtedy strasznie nie grało, że ja jestem taki wesoły, a Glaca taki smutny. Ale co tam. Nie kręci, nie robi się.
24.6.09
Leśna niewiasta

Malerin Moki to niemiecka artystka, która zajmuje się różnościami. Robi zdjęcia, filmy, ale najciekawsze i tak są ilustracje i komiksy. A w nich leśna mania, ostępy, przeróżne borostwory i hubostowory. Ale jest w tym naprawdę niezła. W pracach tych widać trochę pokrewieństwo z filmami Miyazakiego (z "Nausiccą" na przykład). Niemieckie Reprodukt wydało jej "Asleep in a foreign place kilk lat temu. Znajdziecie ją też w magazynie "Orang". A kilka prac jeszcze na
www.mioke.de
23.6.09
Pan Tadeusz

Spotkałem pana Taduesza w weekend. Nie dość, że muzykuje, to jeszcze jest (podobno) bioenergoterapeutą. Na jego wizytówce widać, jak bierze na klatę żelazko i sztućce (taki magneto man). Ale to raczej pozytywna energia. Proszę zwrócić uwagę, że ma iście komiksowe wyczucie koloru i desenie koszuli idealnie pasują do barw tagów na ścianie
18.6.09
eeeee...komiks....zło

Wczoraj wylądowałem w studenckim Radio Afera, a precyzyjnie rzecz ujmując - w programie Filipa Bąka "Prosto z kadru". Było ciekawie. Po pierwsze musiałem oswoić sobie zupełnie inną formę komunikacji. Jako typowy wzrokowiec, stresuję się przed mikrofonem, dlatego przez połowę programu nie mogłem opanować tego cholernego "eeeee" między słowami. Potem już lepiej szło. Ale nie ma co się przejmować, skoro Jacek Żakowski w Tok FM też ma problemy z "eeeee" (choć u niego to brzmi raczej jak "mniommmmm"), więc debiutant nie powinien się wstydzić. Drugi radiowy problem to mikrofon - trzeba ciągle mówić na wprost niego, a ja się wiercę i kręcę głową, więc część wypowiedzi miała syndrom odgłosu z drugiego pokoju.
Z Filipem mówiliśmy chyba do rzeczy: kilka standardów "dlaczego komiks", potem chwila o Sfarze i parę pseudo-teoretycznych rozważań na temat siły obrazkowego medium. Na koniec był apel o czytanie papieru (prasy i komiksów w wersji papierowej) i w sumie wyszło nam niestety takie kazanie o internetowym szatanie, który staje się bardzo złudnym i powierzchownym źródłem wiedzy. Tak w skrócie to wyglądało. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda mi się do Filipa wrócić, bo to niezły trening na kontrolowanie tego, co się mówi i oswajanie się z mikrofonem.
A dzisiaj w "Przekroju" Joanna Woźniczko-Czeczott popełniła długi tekst o izraelskim artyście Zevie Engelmayerze. Gorąco polecam. Komiksiarz wystąpił w Polsce w antologii "Kompot".
Zadziwiający jest natomiast felieton Mariusza Szczygła w "Dużym Formacie". Zaskoczył mnie. In minus niestety. Otóż ten jeden z najlepszych polskich reporterów dzieli się swymi refleksjami z pobytu we Francji, a dokładnie z francuskiej księgarni w Lille. Cytuję:
Zobaczyłem, że na piętrze, gdzie odbywają się spotkania, jest ze sto krzeseł, a na każdym siedzi młody człowiek i czyta. Jedni czytają książki cieńsze, inni grubsze. Wspaniałe wrażenie. Pomyślałem, że podejrzę co czytają. Wszyscy trzymali w rękach komiksy. Ani jednej tradycyjnej książki. Ale dojrzałem w pierwszym rzędzie pana w średnim wieku, który pochylał głowę. "Moja nadzieja - pomyślałem. Przez ramię podejrzę, co czyta". Moża chociaż on jeden ma stuprocentową książkę.
Smutne jest szczególnie to ostatnie zdanie. Myślałem, że dzieła sztuki dzielą się ze względu na swoją wartość, a nie ze względu na medium. Każdy z nas jest w stanie wymienić mnóstwo "stuprocentowych książek", które są kilka razy głupsze od wielu komiksów. Zamiast podglądać, co czytają, uczciwiej byłoby samemu coś z tych "niestuprocentowych książek" przeczytać.
Cóż, reporterska otwartość jak widać nie obejmuje komiksu.
Ale najważniejsze - czytajmy papier, byle był "stuprocentowy" niezależnie od medium do jakiego go wykorzystano.
10.6.09
Dziś komiks w Przekroju

W dzisiejszym "Przekroju" recenzja "Deogratias" i "Epizodów z Auschwitz". "Deogratias" trafi do księgarń 22 czerwca. To tak na wszelki wypadek. Zareklamuję ten numer tygodnika jednak przede wszystkim ze względu na wywiad z naszym koszykarzem, Marcinem Gortatem - a dokładnie, ze względu na świetny zabieg graficzny, jaki został zastosowany w tym tekście. Sprawdźcie koniecznie, szczególnie jeśli sami gracie/graliście w kosza. Strony 36-37
5.6.09
Dlaczego mnie tu nie ma

Rysunek chyba tłumaczy wszystko. Już za chwilę, już za moment zmienię stan skupienia ( w aspekcie społecznym rzecz jasna, no i duchowym). Przez te dwa ostatnie miesiące nie było czasu na blogowanie. Choć jako blogger zupełnie się nie sprawdzam. Raz, że regularność nie jest moją domeną, a dwa - nie mam aż tak silnej potrzeby ekshibicjonizmu i pisanie o każdej drobnostce na naszym podwórku komiksowym, mija się z celem trochę. Niemniej sporo się wydarzyło przez te dwa miesiące. Bardzo żałuję, że nie mogłem pojechać na BFK i pogadać z mr. Delisle. Trudno. A co do bloga, jeszcze tu wrócę.
8.4.09
chochlik klezmerski
6.4.09
Komiksiarz, czyli robotnik z drugiego planu



Co to za foto? To rysunki braci Hanuków - Tomera i Asafa. A rysunki owe to nic więcej jak projekty do głośnego filmu "Walc z Baszirem", który właśnie śmiga w polskich kinach i rozpisują się o nim media. Teraz przerwa na podziękowania za inspiracje do tego wpisu dla Przemka Pawełka (www.przemekp.blogspot.com), który właśnie wrócił z kina, a o bliźniakach Hanuka nic nie wiedział. Z resztą nie tylko on. W ostatnim tygodniu miałem w rękach kilka gazet, gdzie recenzowano ten film i żaden recenzent o komiksiarzach, którzy wywarli niebagatelny wpływ na oprawę graficzną tej animacji nie był łaskaw się zająknąć. - NIKT dosłownie . A bez Hanuków ten film tak by nie wyglądał. Dziwi to choćby dlatego, że ci rysownicy nie urwali się z choinki. Asaf robi ilustracje do "New York Timesa", "Forbesa" , "Newsweeka" i wielu innych magazynów, jego prace znajdziemy w katalogach poświęconych współczesnej ilustracji, no i stworzył obrazkową adaptację "Pizzeria Kamikaze" Etgara Kereta. Ale widocznie to za mało, żeby w Polsce ktoś go znał. A może to dystrybutor "Walca..." w materiałach prasowych dziennikarzy nie raczył o istnieniu Hanuków poinformować? Nawet jeśli nie informował, czasem warto pogrzebać w sieci.
Tak w ogóle to dochodzi do zabawnej powtórki z rozrywki - kiedy do kin wchodziło "Trio z Belleville" Chometa, o dyrektorze artystycznym całej produkcji - słynnym rysowniku Nicolasie De Crecy też nikt się nie pisnął A De Crecy podobnie jak Hanukowie swoim stylem rysunkowym wyznaczył charakter animacji, przy której pracował.
Trochę szkoda, że komiksiarz grzebiący nad filmem to taki robotnik z drugiego planu. Kto inny spija za niego śmietankę.
Ufff. To tyle frustracji. Marudzę, a sam bym mógł wystąpić w niechlubnych zawodach na najbardziej nieregularnie prowadzonego bloga. Konkurować mógłbym tylko z Karolem Konwerskim. Cóż, w ostatnim miesiącu czas płynął niezwykle szybko. Zrobiła się piękna wiosna, na moim osiedlu każda klatka i ławkach ma swoich partyzantów, którzy oblegają ją co wieczór na pogawędkach przy jednym piwku na trzech. Chciałbym ukraść im trochę tego zbędnego czasu, puszczonego z dymem tanich fajek.
A tymczasem dobranoc. Zapraszam do "Przekroju" w czwartek, "Machiny" gdzie też się zacząłem udzielać, a żeby dopełnić lanserksą formułę wspomnę na koniec o "Focus Historia" - tam z Pawłem Zychem co miesiąc robimy komiks historyczny. Zero patosu, anegdodtki z życia historycznych VIPów i ich niecne sprawki.
26.2.09
Kochana Polsko
13.2.09
Przed premierą: Skasowałem Adolfa Hitlera

Gorączka po Angouleme minęła. Teraz czas na rodzime nagrody i festiwale. Już jutro odbędzie się wręczenie "polskiego Angouleme". W naszym komiksowym światku jest to właściwie impreza bardzo niszowa, ot spotyka się kilka osób. Warto jednak zajrzeć do Krakowa (14.02, godz.12.oo, Pod Jaszczurami, Rynek Główny 8), bowiem jednym z punktów programu będzie spotkanie z Cyrilem Pedrosą, autorem urzekających "Trzech Cieni". W zeszłym roku to właśnie Pedrosa zdobył "polskie Angouleme. Za chwilę wszyscy będą łapać się za portfele z okazji nadciągającego WSK, bo jak zawsze z tej okazji wydawcy nie poskąpią nam kilku dobrych premier. Jedną z nich będzie "I killed Adolf Hitler" Jasona, album który u nas ukaże się podobno pod tytułem "Skasowałem Adolfa Hitlera" i wyda ją Taurus Media. A że wersja amerykańska trafiła do mnie niedawno, to grzechem byłoby się jej nie przyjrzeć. Tym razem nie jest to ani komiks niemy, ani czarno-biały (kolorki nałożył niejaki Hubert), niemniej fabuła opowieści i atmosfera całego komiksu ma chyba jeszcze bardziej pokręcony klimat niż wydane wcześniej u nas „Pssst!”. Bohaterami są te same, depresyjne i człekokształtne postaci z pustymi oczodołami, a Jason jest równie ostry, drapieżny i inteligentny w swoim czarnym humorze. Norweg, pod płaszczykiem sensacyjnej historii skrywa głębszy przekaz. Bo tuż po tym, jak nakarmiliśmy swoje oczy okładką i tytułem rodem z gazetek o tanich sensacjach, okazuje się, że to nie Adolf Hitler odgrywa w tej opowieści główną rolę. Odgrywa ją czas, a dokładnie wpływ upływu czasu na życie człowieka czy też kochającej się pary. Zabrzmiało patetycznie, ale cała historia została skonstruowana tak bezpretensjonalnie, misternie i zarazem lekko, że czujemy to mówiąc najkrócej – między kadrami. Jason po raz kolejny jest mistrzem subtelności, niuansów i smaczków – dlatego tak trudno mi pisać o jego komiksie. Bezcelowe byłoby streszczanie fabuły, a zarazem dojście do istoty rzeczy odbiera smak lektury. To może inaczej… dlaczego warto przeczytać ten skromny, liczący 48 stron albumik? Bo w trakcie lektury uśmiechniemy się pod nosem z samych siebie, a jednocześnie możemy się trochę o siebie bać, a może nawet siebie obawiać. Bo Jason wciąga nas w inteligentną grę. Bo z jednej sceny czy ujęcia potrafi wycisnąć bardzo wiele emocji. Bo świetne posługuje się popkulturowymi kliszami, aby zrobić mądry komiks – w warstwie graficznej oszczędny, cichy i bez fajerwerków, a za to bogaty w warstwie intelektualne.
PS. Zapomniałem dodać, że ma świetne dialogi.
PS2. Premiera na WSK
1.2.09
Angouleme - mamy zwycięzców!



Co tu dużo mówić - mijający weekend w świecie komiksu to przede wszystkim festiwal w Angouleme. W tym roku nagrody zgarnęli:
W kategorii: "album roku" - Winshluss za "Pinocchio"
W kategorii: "grand prix miasta Angouleme" - Blutch, znany polskim czytelnikom z wydanej u nas "Rozkoszy" (Post)
W kategorii "essentiel jeunesse" - Joann Sfar za komiksową adaptację "Małego księcia"
Więcej informacji o nagrodach w poszczególnych kategoriach znajdziecie tutaj
http://www.bdangouleme.com/49-palmares-2009-fauve-dor-prix-du-meilleur-album
Marzena Sowa, której "Marzi" znalazła się na liście nominowanych, nie zdobyła żadnej nagrody.
To teraz czekamy, które z nagrodzonych w tym roku albumów, wydadzą nasi edytorzy.
27.1.09
Dwa razy Ubisoft


O dziwo, w mediach o Księciu piszę się dużo i większości w superlatywach, ku mojemu zdumieniu. Natomiast o „Shaun White” (tego samego wydawcy), niewielu wspomina, a jeśli już to raczej negatywnie. A w gruncie rzeczy ten naprawdę przyjemny symulator snowboardu stał się ofiarą pewnej tendencji na rynku gier – robienia krótkich, łatwych tytułów, które nie wymagają od sterującego padem większego zaangażowania.
Co tak odpycha recenzentów od „Saun White”? Jeśli pragniemy rozkręcić naszego ridera na stoku, potrzebujemy sporo czasu, aby brać udział w zaplanowany przez scenariusz konkursach i zgarniać kasę. Za gotówkę kupujemy lepsze deski, pomagające wykonywać trudniejsze tricki, co w konsekwencji daje nam lepszą zabawę. W sumie, ma to sens, bo nowicjusz nie będzie na desce śmigał bez problemów.
Ale ci straszni autorzy każą nam się uczyć, mieć trochę cierpliwości i poświęcić te kilkanaście godzin, które w tym czasie pozwoliłby nam przecież na ukończenie takiego „God of War: Chains of Olympus”. Ale jeśli stać nas na cierpliwość, to „Shaun White” daje sporo satysfakcji i skrywa w sobie dużo lekkości i swobody (sterowanie podobne do „Skate”), a w dodatku prezentuje rozległe stoki oraz klimatyczną muzykę. Oczywiście nie jest pozbawiony wad. Czasami nasz zawodnik zwalnia, a mapkę pomagającą w lokalizowaniu kolejnych zadań projektował chyba jakiś skaut, bo trudno na te zadania trafić. Ale mimo wszystko „Shaun White” daje nam o wiele więcej niż nieszczęsny i do bólu łatwy „Prince of Persia”.
7.1.09
Komiks na kryzys
