4.10.11

Kilka kadrów z Łodzi

Spotkanie z Eduardo Risso. Tłumacz, który chyba nie czyta komiksów i czasem nie rozumie kontekstu. Prowadzący  całkiem nieźle daje sobie radę, ale po jakimś czasie pytania o rynki i technikalia zaczynają nużyć. Tym bardziej, że dla Risso angielski to też  nie jest język, wktórym czuje się jak ryba w wodzie. Najciekawsze pytanie o inspiracje, o rysowanie typków spod ciemnej gwiazdy padają z sali. Czasami mam wrażenie, że spotkania powinny w ogóle odbywać się na zasadzie 20% pytań od prowadzącego, 80% pytań z sali. Sam Risso uśmiechnięty od ucha do ucha, bardzo pozytywny i konkretny. „Staram się wykonywać swoją pracę najlepiej, jak potrafię”. Najbardziej pogodny komiksiarz jakiego w tym roku widziałem.

Nagrody na krótką formę komiksową. Bezsprzecznie, wbrew kilku sieciowym utyskiwaczom, Grand Prix należało się Berenice Kołomyckiej i Michałowi Narożniakowi, najlepiej narysowana, opowiedziana i w dodatku pięknie pokolorowana historia. Ładne plamy, trochę na modłę Manuele Fior, a do tego własny, oryginalny język komiksowy i cudowna lekkość w prowadzeniu historii. Gdy bierze się do ręki festiwalową antologię to między tą pracą a pozostałymi różnica jest wyraźna. Mam nadzieję, że ten duet zrobi kiedyś album. Album z rysunkami Mikołaja Ratki czy Leszka Wicherka też bym chętnie przeczytał. Ale u nas jak ktoś rysuje prosto, to nie umie rysować. Ciekawe, czy gdyby tacy goście jak James Kochalka lub Chester Brown tworzyli w Polsce, to też dowiedzieliby się, że jak cień na plecach konia się dobrze nie układa, nie warto na ich prace patrzeć.

Gala MFK jak to w ostatnich latach na bogato i profesjonalnie. Zgrzyt to suma nagród. Jak już wspominał Daniel Gizicki na swoim blogu obserwowanie, gdy na międzynarodowym festiwalu sztuki komiksowej satyryk zgarnia 10 000 , a najlepszy komiksiarz połowę tego jest dość osobliwe. Spokojnie gala mogła by być skromniejsza lub można by wyciąć jakiś punkt programu na rzecz nagród. Jak dla mnie to wręczenie nagród mogłoby się odbyć nawet w knajpie lub w piwnicy, o ile zwycięzcy konkursu mogliby dostać większą sumę. Tym bardziej, że często nagrodę trzeba podzielić przez dwa, a twórcy komiksów nie mają zbyt wielu okazji, by pracować przy komercyjnych, a do tego sensownych projektach.

Miasto Łódź tradycyjnie zachwyca i straszy. Kilka kwartałów dalej od Piotrkowskiej mnóstwo pięknych budynków w tak fatalnym stanie (niektóre perełki na szczęście odzyskują blask). Mimo wszystko polecam spacer ulicą Gdańską do Muzeum Sztuki Nowoczesnej koło Manufaktury. Kontrast między Gdańską a wyłaniającym się z niej architekturą kompleksu wokół Manufaktury uderzający. Niedziela, godzina 13.00. Stojące w bramie kilkulatki rzucające do siebie siarczyste„spierdalaj”. Starsi stoją z flaszkami. W Muzeum Sztuki Nowoczesnej idę pooglądać stałą ekspozycję. Mają w kolekcji m.in. „Film mówiony” Wojciecha Bąkowskiego, który pochodzi z Poznania. Ale żadna poznańskie muzeum czy państwowa galeria nie ma w swojej kolekcji prac Bąkowskiego, więc, żeby je zobaczyć, trzeba przyjechać do Łodzi. „Film mówiony” powinien spodobać się wszystkim fanom obrazków, którzy lubią twórczość artystów „nie potrafiących rysować”. Chciałem jeszcze rzucić okiem na wystawę Macieja Pałki w Małej Literze, ale zobaczyłem kartkę „za 15 minut wracam”. A czasu już brakowało.

W tym roku na MFK było chyba więcej osób niż na poprzedniej edycji. Przynajmniej tak mi się wydawało. Atmosfera i  możliwość spotkania wszystkich w jednym miejscu na komiksowych plotach – jak co roku bezcenna.

ps. Sztyboriady w tym roku nie było, ale kolesie odbierający nagrody w konkursie Tekkena też dali niezły popis ("Grajcie w Tekkena, bo jest taka zabawa!")

5 komentarzy:

tO mY: pisze...

Tłumacz na Risso? Uch, spalił sie jakos od początku, ale sam autor mu nie pomagał, bo czasami ciężko było zrozumieć o co mu chodzi O_o Przesadził el tłumacz ze "100 kul" - przynajmniej lekki risercz przed spotkaniem mógł zrobić. A ten tytuł to nawet w programie był wspomniany.

Waltari pisze...

W konkursie satyrycznym przyznawana jest tylko jedna nagroda. Na Big Boata przychodzi masa prac z całego świata (jakieś 30-40 krajów), więc nie jest to jakiś mały, lokalny konkursik. W zmaganiach komiksowych pula nagród jest o wiele większa, tyle, że rozkłada się na więcej osób, bo nagród jest siedem.

Sebastian Frąckiewicz pisze...

Rozumiem, ale MFK jest międzynarodowy również, a nie lokalny, prawda? I gdyby zwiększyć sumę na Grand Prix, też byłoby pewnie więcej kandydatów z zagranicy

żbik pisze...

"Bezsprzecznie, wbrew kilku sieciowym utyskiwaczom, Grand Prix należało się Berenice Kołomyckiej i Michałowi Narożniakowi, najlepiej narysowana, opowiedziana i w dodatku pięknie pokolorowana historia."

Kolego...kpisz, czy o drogę pytasz?

Sebastian Frąckiewicz pisze...

Na złote polskie przysłowia anonimów i "kolegowanie" nie mam zamiaru odpowiadać. To nie ten blog, nie ten kanał.