1.11.10

Czarno-biała prasa kolorowa

Miałem od wuja różnej roboty, bo przeprosiłem się z copywriterskimi zajęciami, od których zrobiłem sobie prawie 1-5 roczną przerwę, co podziałało bardzo odświeżająco na głowę. Z drugiej strony marazm na rynku komiksowym spowodował, że właściwie nie chciało mi się o niczym pisać. Dyskusje o zeszytkówkach, co jest mainstreamem, a co nie oraz syndrom empikowy zostały już przewałkowane. Relacje z MFKi i fotorelacje w każdym serwisie. Z drugiej strony chyba musi być naprawdę źle, skoro serwisy komiksowe coraz częściej publikują wywiady z wydawcami, a nie artystami. Takie czasy. Ale choć zaniedbałem bloga, pisania o komiksie nie zaniedbałem. W zmienionym layoucie "Przekroju" kolumna komiksowa naturalnie pozostała, a wzorem fejsbookowego lansu (przy okazji skasowałem swoje konto), który ostatnio polega na nagłaśnianiu każdego beknięcia, pragnę się polansować swoimi ostatnimi publikacjami z tzw. kolorowych magazynów, które - jak na złość - mają czarno-białe okładki. We wrześniowym "Exklusivie" poszedł tekst pt. "Twoja stara czyta Thorgala" o związkach komiksu ze sztuką galeryjną i komiksiarzach działających na styku tejże sztuki galeryjnej i komiksowego światka. Udział wzięli: Jakub Woynarowski, Tymek Jezierski, Maciej Sieńczyk, dodatkowo sytuację skomentowali: Michał Śledziński + Mikołaj Tkacz. A warto o tym pisać, bo wystawy takie jak "Czas na komiks", która wyważa otwarte drzwi pokazują, że obieg galeryjny ma blade pojęcie o o komiksie. Szczególnie polecam teksty organizatorów wystawy. W drugą stronę poziom uprzedzenia jest mniej więcej analogiczny.


Natomiast w październikowym "Take me" wywiad z Maksem Anderssonem. Max był w Poznaniu w czerwcu i w ramach festiwalu Animator prezentował swoje filmy animowane, grzechem byłoby nie zrobić z nim rozmowy. Pracę ułatwił mi fakt, że żaden (dosłownie) polski serwis komiksowy nie poinformował fanów o wizycie Anderssona  (pewnie nikt nie dosłał notki prasowej), więc nie musiałem ustawiać się w kolejce po wywiad z innymi dziennikarzami. Super. Spora część rozmowy dotyczy "Bosnian flat dog", który podobno jeszcze w tym roku zobaczymy na półkach.

                      
                              
Właściwie powinienem podwójnie podziękować polskim serwisom komiksowym za syndrom "nie dosyłasz info prasowego, nie masz newsa". Dzięki temu nie dość, że Andersson miał czas na długi wywiad, to jeszcze Norbert Jankowski, kolega-fotograf, z którym tego dnia pracowaliśmy w duecie miał czas, by zrobić konkretną sesję foto z pirotechnicznym zacięciem. Bomba pojechała z Anderssonem do Berlina jako tradycyjna, powstańczo-rewolucyjna pamiątka z Polski.

                            foto: Norbert Jankowski

6 komentarzy:

Ystad pisze...

więc to byłeś Ty?! Widziałem, że mi jeden ze znajomych uciekł :P ale nie miałem sposobu żeby dociec któż to ;) Teraz już wiem !

Sebastian Frąckiewicz pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Sebastian Frąckiewicz pisze...

Fejs powoli zaczynał mnie przerażać...
Pozwolę sobie zacytować
http://www.youtube.com/watch?v=4SgkfghupFE

emimonika@interia.pl pisze...

witam, a ja chciałabym spróbować swoich sił jako copywriterka... tylko nie wiem w które drzwi zapukać... po głowie chodzą mi czasem ciekawe pomysły :-) hmm może kiedyś zapukam do właściwych drzwi? Ba! może nawet spełnię się w copywritowaniu? Co do poprzedniego wpisu, czytelnictwo rzeczywiście spada. Nawet ja sama, kiedyś zagorzała czytelniczka, teraz nie znajduję na to czasu... Cieszy mnie jedno - moja 6-letnia córeczka, która potrafi już czytać uwielbia książeczki! (po mamie chyba) W markecie obowiązkowo zaliczamy dział z zabawkami i ...książkami. I zazwyczaj jakąś wybieramy (książkę rzecz jasna). Każdego wieczoru bajka czytana przeze mnie jest jakby zwieńczeniem całego dnia. Czymś nieodłącznym. Cieszę się że zaraziłam ją miłością do książek i oby więcej było takich mądrych rodziców jak ja! :-)

Anonimowy pisze...

wnioskujac z tego niezwykle blyskotliwego, obfitujacegi w niebanalne przemyslenia wpisu, masz wszelkie zadatki na swietnego copy.
ps. o tym, jaki z ciebie madry rodzic dowiesz sie za jakies dwie dekady. wiec lepiej nie chwal dnia..

Anonimowy pisze...

ksiązki proponuje kupowac w ksiegarni, nie w markecie. to moze jej zostac. no chyba, ze to tez ma po mamie ...