23.6.10

Ładne plecy konia

Na BFK przyjeżdża Rutu Modan, co jest bardzo dobrą wiadomością. Z kolei niedobrą wiadomością  jest to, że na forach komiksowych Modan została zaklasyfikowana do tych, co "nie potrafią rysować", albo rysują "brzydko". Sprawa tzw. pleców konia wraca jak bumerang. Wychodzi na to, że fani komiksów mają problem z zaakceptowaniem twórców zbyt daleko odbiegających od realizmu lub trudnych do zaszufladkowania, eksperymentujących z medium lub w ogóle wprowadzających do gatunku komiksowego jakieś zmiany. Tak było ze reportażami komiksowymi "WWA", bo niby rysowanie na podstawie zdjęć jest gorszym rysowaniem. Z "Wrzątkunem" było jeszcze gorzej, ponieważ zarówno fani jak i dziennikarze (tak, tak "Przekrój" też, a dokładnie Marcin Sendecki) zastawiali się, czy to w ogóle jeszcze jest komiks, czy już nie. We Francji nikt by się nie zastanawiał. Założę się, że gdyby "Wrzątkuna" wydała Kultura Gniewu albo Timof a nie wydawnictwo nie-komiksowe, wątpliwości byłoby mniej. A jeszcze mniej byłoby, gdyby najpierw wydał go taki Futuropolis czy Edition Moderne, a dopiero potem opublikowano go w Polsce. Może wtedy na serwisach pojawiłoby się więcej recenzji Sieńczyka? Całe środowisko komiksowe pragnie, żeby media i zwykli pochłaniacze kultury otworzyli się na komiks, a sami fani komiksu mają problem, by otworzyć się na inną estetykę rysunkową niż ta, którą dobrze znają. "Bardzo ładna historia, ale te rysunki to mogłaby Pani poprawić, ręce to się tak nie zginają" - zobaczymy, czy w Gdańsku ktoś wystrzeli z tekstem tego rodzaju. Partia pleców konia ma licznych zwolenników. Na drugim biegunie tego problemu znajduje się coraz lepiej widoczna grupa autorów promująca termin "komiks artystyczny", której na razie niekoronowanym liderem jest Jakub Woynarowski. Jakub robi fajne rzeczy i ma dobre intencje, ale tworzenie getta w gettcie jest cholernie złym pomysłem. "Komiks artystyczny" - brzmi idiotycznie, bo czy komiks nie jest sztuką? Czy "komiks artytystyczny" to więcej sztuki w sztuce? Czy też sposób na to, by obronić swoje prace ładnym terminem? Dobre komiksy nie wymagają żadnych szufladek, a "komiksy artystyczne" (do których pewnie ktoś wrzuciłby "Wrzątkuna") bywają również puste jak wydmuszka  - o czym można było się przekonać chociażby oglądając niektóre prace na wystawie komiksu kobiecego (kolejna zbędna szufladka) na poznańskiej Ligaturze.
Czy komiksowa partia pleców konika przyczynia się do krystalizowania osobnej grupy "komiksiarzy artystycznych", którzy nie czują się za dobrze w komiksowym środowisku? Mam wrażenie, że niestety tak.


Plecy konia (a raczej byka) w wykonaniu Pablo Picasso. Ładne czy brzydkie rysunki?

6 komentarzy:

Maciej Pałka pisze...

W kwestii "ręka tak się nie zgina" dodam swoje 3 grosze jako rysownik.

Otóż, ręka właśnie tak się zgina.

Używając jako referek fotografii należy się liczyć z "nieatrakcyjnymi" skrótami perspektywicznymi. Nagle noga dziwnie łamie się w kolanie albo w łokciu co wcale nie oznacza że pojebała się anatomia. Już od czasu renesansowych zabaw z perspektywą, wiadomo że trzeba ją oszukiwać. Najprostsze wytłumaczenie jest takie, że oko jest okrągłe i tak naprawdę nie widzimy prostych linii, tylko zawsze trochę zakrzywione (+widok z drugiego oka, ruch, perspektywa powietrzna). Wierne oddanie perspektywy od linijki (od foty)zawsze będzie wyglądało sztucznie. Wierne przerysowanie przypadkowej foty tak samo.

W przypadku komiksów jest jeszcze kwestia nawyków przedstawiania ruchu, póz itp. Na przykład rysowanie w stylu "marvel way". Preferowane są skrajne, najbardziej dynamiczne fazy ruchu. Hulk zawsze "smaszuje" w zunifikowany sposób, ale czytelnicy w ciągu tysięcy odcinków zdążyli się przyzwyczaić do jego połamanych rąk.

Temat na dłuższą dyskusję i wykład dla fachowca.

Mr. Herring pisze...

Pozostając w "centrum" czyli tam, gdzie komiksy klasyfikuje się tylko, jako dobre/złe z rozbawieniem patrzę zarówno na prawą (plecy konia) jak i lewą (komiks artyst... WOOOT?) stronę.

mazol pisze...

Plecy O.K., ale te nogi...

Sebastian Frąckiewicz pisze...

Nie wiem, czy jest z czego się śmiać Śledziu. Bo jeśli ludzie tworzą sobie szufladkę "komiks artystyczny" i chcą tak się określać, to chyba znaczy, że źle się czują w tzw. środowisku komiksowym, które - być może - nie jest im przychylne, albo się w nim nie odnajdują. Niedawno odbyły się targi "komiksu artystycznego" w Krakowie. Żałuję, że nie mogłem tych prac zobaczyć. Bo być może znalazło by się tam kilku zdolnych autorów, którzy omijają ziny komiksowe, serwisy itp.

OTU pisze...

szufladkowanie-w sieci w którą złapany jest komisk, żeby się zdechł chyba-kto decyduje że kolorowa książeczka full kolor dla dzieci kosztuje osiem złotych a komiks z tam powiedzmy nawet cz-b kosztuje 5razy więcej? i dlaczego nie ma go w moim oszonie, a masłowska była? kiedyś jak byłem mały to komisk wogóle nie był sztuką, a teraz się wymyśla komisk artystyczny to taki komisk który jest enpe dziwnie narysowany? to ja też robię taki komiks, prosze się zainteresować:)

Mr. Herring pisze...

"Nie wiem, czy jest z czego się śmiać Śledziu."

Oj, jest.

- Czym się pan/pani zajmuje?
- Tworzę komiks artystyczny.

No, cholera, comedy factor potężny.

Komiks to sobie może sztuką wysoką co najwyżej bywać (co powoduje, że dany się zaliczy do takiej - nie wiem. Ponoć komiksy Jodorovskiego to sztuka - dla mnie poststarwarsowa popelina i bełkot). Natomiast jeśli dany autor wsadza sam sobie pawie piórka w dupę i zaczyna paradę po Krakowie, to jest to niepotrzebna nikomu bucówa, warta co najwyżej wzruszenia ramion.

I może o to im chodzi. Postawić się w sytuacji "odrzuconego" jest tak proste, jak zrobienie kanapki z serem.

Ale ja to jestem dziad. Warsztat, historia, publikacja, dziękuję, więcej nie trzeba. Otarcie się o "wysoką" - proszę bardzo (ponoć pierwsze "Na szybko..." się załapało, nie wiem dlaczego), ale niech to wynika z konsekwentnej roboty, lat dziubania po nocach a nie własnoręcznie wtykanych piórek w anusie, parad i targów (WTF BTW).