Jak już poinformowały niektóre serwisy, Hans Lijklema dał sobie spokój z komiksami. Zupełnie się temu nie dziwę. W kraju, w którym fani komiksu twierdzą, że Rutu Modan "brzydko rysuje" (to był chyba dowcip roku 2010) propozycje Ladidy wydawały się zbyt ambitne. Jak nie z tej bajki. Hans sprzedał resztę nakładu "Spacedoga" do Edition Moderne, "Pragnienie" poszło do Kultury Gniewu, a "Józek" i "Niewinny pasażer" - na Allegro. Mogę pocieszać się tylko tym, że jako recenzent komiksowy mam czyste sumienie: W "Przekroju" pisaliśmy o 3 z 4 komiksów, które wydała Ladida. Zresztą inni recenzenci też chętnie pisali o komiksach Hansa. Problem w tym, że się nie sprzedawały. Właściwie to nie były komiksy dla tzw. stereotypowego fana komiksu (jakkolwiek głupio to brzmi), bo dla takiego fana "Niewinny pasażer" czy "Spacedog" to bawienie się w sztukę i leczenie sobie tym samym kompleksów. A przecież taki fan komiksu od sztuki współczesnej ucieka najdalej jak się da. W ogóle polski komiks strasznie nie lubi sztuki, sztuka nie jest mu do niczego potrzebna. Dialog z obiegiem galeryjnym jest u nas praktycznie zerowy. A potem mamy panów kuratorów, którzy dochodzą do wniosku, że "Czas na komiks" i wyważają otwarte drzwi. Ale to nie jest tylko ich wina, bo tacy kuratorzy nie mają z kim współpracować.Gdyby Hans wydrukował swoje komiksy w nakładzie 100 czy 200 sygnowanych egzemplarzy, wrzucił je w dystrybucję związaną z obiegiem sztuki jako książki artystyczne i przedmioty kolekcjonerskie być może miałby dziś problem z głowy. Niestety, polski rynek komiksowy potrzebuje jeszcze kilku lat, by sprzedawały się u nas takie tytuły jak w Niemczech czy we Włoszech. Jeszcze nie ten poziom otwartości na różnorodną estetykę wizualną. Za 10 lat komiksy z Ladidy będą chodziły w wysokich cenach. I jeszcze jeden szczegół: były to chyba jedne z najlepiej zaprojektowanych albumów na polskim rynku. W końcu Hans jest zawodowym designerem.
Szkoda Ladidy.
1 komentarz:
Amen.
Prześlij komentarz