Mam wyrzuty sumienia, że jako mieszkaniec Poznania piszę o Ligaturze dopiero dziś, ale lepiej późno niż wcale.Z drugiej strony zaliczyłem zaledwie 3 punkty programu, ale Jarek Obważanek z WRAKa pocieszył mnie mówiąc, że gdy w Rzeszowie jest konwent komiksowy, to też przerabia go jedynie szczątkowo.
Pluję sobie w brodę, że nie mogłem być ani na pitchngu, ani na konfrencji naukowej - bo wystawy, spotkania - to znamy z każdego konwentu, natomiast posłuchać wykładu Thierry'ego Groensteena to już prawdziwy smaczek. Organizatorzy Ligatury deklarowali, że antologia tekstów z konferencji ukaże się drukiem (podobno jeszcze w tym roku), więc zawsze będzie można nadrobić zaległości.W Poznaniu,w którym dla kultury nie ma specjalnie dobrej atmosfery, każda nowa impreza jest ciekawym wydarzeniem. Tym bardziej dla mediów. Stąd lokalne dzienniki prześcigały się w kuriozalnych określeniach. Mekka komiksu (,,Gazeta Wyborcza Poznań"), Europejska stolica komiksu (,,Głos Wielkopolski) - zabawna sprawa. Jeśli jakiejkolwiek imprezie komiksowej można by przyznać ten tytuł, to tylko łódzkiemu MFK. Poza tym pisanie w taki sposób o pierwszej edycji nowego festiwalu, który nie nastawia się na dużą liczbę odwiedzających, bo ma charakter alternatywny, wynika chyba trochę z kompleksu prowincji, a trochę z nie znajomości realiów polskiego podwórka komiksowego.
Zresztą wystarczy przeczytać tekst z poznańskiej "Gazety", by przekonać się, że autor kompletnie nie ma pojęcia o temacie, za który się wziął. A co najlepsze, panel dyskusyjny poświęcony komiksowi w mediach odbył się w "Gazeta Cafe". Ot, taki komiksowy paradoks. Jako że w tym panelu brałem udział , nie jestem w stanie go ocenić. Mam nadzieję, że nie zanudziliśmy publiczności. Żeby obraz komiksu w mediach był naprawdę wiarygodny, do listy panelistów trzeba by było dorzucić kogoś z mediów, które o komiksach nie piszą wcale, albo z przypadku. Ale panel to drobnostka. Ligatura stała wystawami, niestety, udało mi się zaliczyć jedynie trzy.
Prace z cyklu "Życie pod sankcjami" (z albumu "Regards from Serbia) i " Komiks za żelazną kurtyną" znajdowały się w jednym pomieszczeniu - Teatrze Ósmego Dnia. Zograf to facet, którego nie trzeba specjalnie polecać. Jego komiksowy pamiętnik przedstawia wojnę w byłej Jugosławii z zupełnie innej perspektywy, pokazuje palcem najbardziej absurdalne sytuacje i ciche dramaty, a do tego jest świetnie narysowany. Z kolei "Komiks za żelazną kurtyną" to świetna rzecz nie tylko dla fanów komiksu, ale i dla miłośników historii, szczególnie wizji historycznych w wersji pop. Szkoda tylko, że plansze trafiły do małego pomieszczenia. Tymczasem w hallu Centrum Kultury Zamek pokazywano, w dużo lepszych warunkach, o wiele słabszą wystawę "Komiks kobiecy z Europy Środkowej" przedstawiającą prace autorek nie tylko z byłych demoludów, ale także z Niemiec czy Austrii. Akurat nasza polska reprezentacja trzymała poziom, ale wiele z pokazywanych tam komiksów - szczególnie w pamięci utkwiła mi plansza "artystki" ze Słowacji - to zwykły bełkot z pseudoartystycznymi pretensjami, widocznymi w grafice, a także w tekstach , skonstruowanych na poziomie egzystencjalnych rozważań nastolatka. To taka szkoła niby-stripurgerowa, której przedstawiciele (tu przedstawicielki ) zakładają, chyba, że im brudniejsza, antyesetyczna, kaleka kreska i im bardziej nadęty tekst - tym lepiej. Tymczasem "brzydkie rysowanie" też wymaga umiejętności. Ten brak umiejętności w połączeniu z awangardowymi aspiracjami wypada koszmarnie - powstaje kompletnie niekomunikatywny twór. Jakoś tak się dziwnie składa, że sztuka współczesna korzystająca z języka komiksu radzi sobie lepiej niż komiksiarze odwołujący się do języka sztuki współczesnej. Na szczęście w Polsce nie brakuje nam dobrych przykładów po jednej i drugiej stronie. Sieńczyk, Sasnal, Rebelka, Maciejowski. Za to trochę współczuję Słowakom. Może odbiegłem od tematu, ale smutno mi się zrobiło widząc prace Zografa kiszące się w Teatrze Ósmego Dnia, a w przestronnych wnętrzach Zamku plansze, które powinny zostać w szufladzie.
Niemniej Ligatura od początku stara się wyróżnić na tle innych imprez komiksowych, nie chce robić imprezy pt. "prawie jak Łódź". I bardzo dobrze.
Niemniej Ligatura od początku stara się wyróżnić na tle innych imprez komiksowych, nie chce robić imprezy pt. "prawie jak Łódź". I bardzo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz