25.1.10

Abosolute plain





Znowu zaliczyłem długą blogową pauzę. Ostatnie dwa-trzy tygodnie upłynęły pod znakiem intensywnej przyjaźni z edytorem tekstów. Po ośmiu godzinach dziennie, w ramach obowiązków etatowych, tejże przyjaźni miałem już dość i nie chciałem jej przeciągać jeszcze po pracy. Rozwinęło się uczulenie do klawiatury i migającego kursora. W głowie zrobiło się biało, totalny plain, reset - tak jak za oknem. W konsekwencji - blog zdychał. W ramach resetowania nadrabiałem zaległości w postaci Fallouta 3 i już  miałem się od niego uzależnić, tak jak od GTA IV, gdy w końcu zmęczyło mnie to głupie rozsadzanie czerepów ghulom w korytarzach metra.
Tymczasem w "Przekroju" poszedł tekst o "Osiedlu Swoboda" i "Produkcie", a w "Dwutygodniku" recenzja "Pana Naturalnego". W ostatnim numerze "Focus Historia" - komiks o frywolnym Stańczyku, co z dwórkami Bony dokazywał. Jakoś to wszystko się toczy swoim rytmem. Ponadto dziś odkryłem, że "Głos Wielkopolski", choć chce być śmiertelnie poważny, potrafi nieźle ubawić. Naprawdę stronię od wszelkiego wytykania błędów innym dziennikarzom, bo każdy kto pisze popełnia błędy (tu biję się w piersi), ale to, co dziś przeczytałem przechodzi wszelkie pojęcie. Wybaczcie, ale nie mogę się powstrzymać. W dusznym i słodko-przytulaśno- ckliwym  dodatku "Rodzina" Marek Zaradniak tworzy "portret rodzinny" Don Guralesko i Martyny Chakanetsa. Choć hip-hop w wydaniu Guralesko to zupełnie nie moja bajka (poza kilkoma numerami) trzeba przyznać, że facet ma doskonałe raperskie kung-fu. Za to kung-fu dziennikarza opisującego muzyka jest poniżej poziomu bójki w piaskownicy.
Cytuję: "Gdy Piotr ma chwilę wolnego czasu, lubi przeznaczać go na nadrabianie zaległych lektur. Interesują go sprawy egzystencjalne, szuka odpowiedzi na pytanie, skąd przybywamy, dokąd zmierzamy". Niezłe, co?
DonGuralesko też pewnie nieźle się ubawił, czytając tekst o sobie. Pytanie, dokąd zmierza takie pisanie i kto to redagował.  Ja tam zmierzam spać. Dobranoc.

6.1.10

K+M+B +DEAL

Dziś Trzech Króli. Z tej okazji poniższe zdjęcie, które przedstawia święconą kredę do stosownego napisu na drzwiach i działkę kadzidła zapakowane w gustowny dealpack. Takie paczuszki były  dziś do nabycia w jednej z poznańskich parafii. Wygląda świetnie, na pomysł wpadł z pewnością jakiś młody ministrant. Toż to ukryta akcja propagandowa legalizacji miękkich narkotyków w Polsce. Tymczasem trwa festiwal rocznych podsumowań komiksowych. Sam wziąłem udział aż we trzech. Zrobiłem swoje, apodyktyczne w "Przekroju" i dołączyłem do dwóch demokratycznych. Jedno w "Dzienniku", drugie na łamach "Komiksomanii". Poza tym różne serwisy, blogerzy, magazyny... wszyscy wystawiali cenzurki. Wyniki były bardzo różne. W niektórych znalazły się nawet polskie komiksy, co dziwi, bo w tym roku żaden rodzimy album nie zasłużył na pierwszą piątkę w TOP 2009. Nawet bardzo dobre "Łauma", "Wrzątkun", czy "WWA". Mam wrażenie, że polskie komiksy dostawały fory dlatego... że były polskie. Po prostu, skoro z naszego podwórka, to w grę wchodzi taryfa ulgowa. A tak być nie powinno. Jesteśmy w końcu w Europie,  a Polacy potrafią robić europejskiej klasy albumy - "Achtung Zelig" czy "Esencja" najlepszym tego przykładem. Tyle marudzenia.
Nie mam żadnych noworocznych postanowień, po co się stresować ich niedotrzymywaniem.
Wszystkim komiksowym i dobrym ludziom Najlepszego w Nowym Roku!!!